wtorek, 26 stycznia 2016

Wiara czyni cuda.

     Witam!
  Dzisiaj pragnę poruszyć temat, który z pewnością wzbudza wiele kontrowersji wśród osób w każdym wieku, a mianowicie chcę przedstawić artykuł, który w 1 klasie liceum napisałam na religię. Praca opiera się na wspaniałym, moim zdaniem, filmie pt. : "Bóg nie umarł".
  Życzę miłej lektury.


   "Co z tą wiarą?"

Zapewne każdy z nas zadawał sobie kiedyś pytanie: jak wierzę? Jaka jest ta moja wiara? Może było one związane z przemyśleniami po niedzielnym kazaniu, może z obejrzanym filmem lub świadectwem, może z poznaniem nowych ciekawych ludzi. W naszym życiu Bóg nie zawsze jest obecny. Często jest tak, że spotykamy się z Nim na niedzielnej mszy, a potem przez kolejne dni nie mamy z Nim styczności. W pewnym momencie życia człowiek zastanawia się czy taka wiara ma jakiś sens, jeśli nie ma odzwierciedlenia w codzienności. Dla mnie takim momentem było obejrzenie na lekcji religii filmu pt. „Bóg nie umarł”.
Film opowiada historie paru osób, które przeżywają przygody związane z wiarą. Sytuacje te bardzo dobrze obrazują różne sposoby wyznawania wiary, jak również problemy z tym związanie.
Jednym z głównych bohaterów opowieści jest student pierwszego roku prawa, Josh Wheaton, który zapisał się na wykład z filozofii do profesora Jeffreya Radissona. Na pierwszych zajęciach wykładowca kazał wszystkim studentom podpisać się pod stwierdzeniem „Bóg umarł” w celu pominięcia zajęć z tego zakresu, uznając je za bezsensowne, gdyż był przekonany, że skoro Boga nie ma, to nie ma również potrzeby uczenia się o nim. Josh, jako jedyny ze studentów nie zrobił tego, ponieważ był chrześcijaninem i wiedział, że Bóg nie umarł. W związku z taką sytuacją, profesor filozofii powiedział, że student ma dwa wyjścia: przekonać większość grupy, że Bóg nie umarł lub podpisać się pod stwierdzeniem, że jest On martwy. W pierwszym przypadku, gdyby nie udało mu się zmienić zdania grupy, Josh nie dostałby zaliczenia z filozofii, a profesor Radisson zrobiłby wszystko, aby uniemożliwić mu również dostanie tytułu naukowego z prawa.
Chłopak był w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony miał rodzinę i dziewczynę, którzy mówili mu, żeby nie zadzierał z profesorem, bo tym samym stawia na szali swoją całą przyszłość, a z drugiej wewnętrzne przekonanie, że powinien bronić Boga i swojej wiary, bo jeśli on tego nie zrobi, to kto inny się tego podejmie? Koniec końców zdecydował się bronić swoich przekonań, na co miał 20 ostatnich minut podczas trzech zajęć. Josh mimo przeciwności losu, dziewczyny, która go opuściła, zaniedbania innych przedmiotów i groźby utraty możliwości studiowania prawa wytrwale przekonywał swoich rówieśników, że Bóg istnieje. Podczas ostatniej przemowy udowodnił nawet, że profesor Radisson również wierzy w Boga, ponieważ dowiedział się, że mężczyzna darzy Go nienawiścią. Zapytał wtedy: „Jak można nienawidzić kogoś, kto nie istnieje?”.
Kolejną intrygującą osobą jest sam profesor filozofii, zażarty przeciwnik Boga. Motywem jego uczuć było to, że gdy miał dwanaście lat, jego gorliwe modlitwy nie uchroniły jego matki od śmierci po długiej walce z nowotworem. Opowiadając tę historię użył słów: „W Boga, który na to pozwala, nie warto wierzyć”. Jego historia była inspiracją dla Josha, który ostatni wykład postanowił poświęcić pytaniu, dlaczego Bóg pozwala na zło. Chciał tym samym w pewien sposób pomóc Jeffreyowi w zrozumieniu powodów śmierci matki, pomimo jego żarliwej modlitwy.
Profesor miał również świadectwo wiary w innej osobie – swojej partnerce Minie. Dziewczyna była głęboko wierzącą chrześcijanką, która zostawiła go, ponieważ obrażał ją, gdy była mowa o jej wierze.
Ostatecznym momentem zmiany w życiu profesora, była jego śmierć, która przedwcześnie nastąpiła, gdy potrącił go na pasach samochód. Opatrzność sprawiła, że niedaleko stał samochód, którym jechali dwaj pastorzy. Wielebny Dave rozmawiając z nim tuż przed śmiercią odpuścił mu grzechy i był świadkiem jego nawrócenia.
Wyżej wymienieni pastorzy również są ciekawymi postaciami tego filmu. Ich wyjazd na urlop na Florydę nie udawał się przez to, że samochody odmawiały im posłuszeństwa. Jest to przykład działania Opatrzności Bożej, ponieważ za każdym razem, kiedy nie udawało im się wyjechać, przychodziła kolejna osoba potrzebująca pomocy. Wielebny Dave miał bardzo dużo pracy w tym okresie pomagając nie tylko Jeffreyowi, ale również Minie, Joshowi, czy Ayishy, która urodziła się w muzułmańskiej rodzinie i została wyrzucona z domu przez ojca, za wiarę w Jezusa. Dziewczyna mimo agresji ze strony rodziciela nie przyznała mu racji, że jego bóg jest jedynym prawdziwym stwórcą świata.
Drugi duchowny, Wielebny Jude, był misjonarzem i przyleciał na urlop. Jego postawa była bardzo pokrzepiająca – zawsze zachowywał pogodę ducha, nawet gdy Dave zaczynał się denerwować z powodu przeciwności losu, związanych z ich wyjazdem. Mężczyźni często powtarzali dialog:
„- Bóg jest dobry.
 - Przez cały czas.
     - A przez cały czas?
     - Bóg jest dobry”,
który był pozytywnym akcentem zwłaszcza wtedy, gdy nie wszystko szło po ich myśli.
Jedną z głównych postaci w filmie była również młoda kobieta pisząca blog „Nowa lewica”, Amy, która prowadziła wywiady z wieloma osobami, na przykład. z tymi, którzy pokazywali ludziom swoją religię. Gdy zachorowała na raka, jej chłopak ją zostawił. Była całkowicie załamana. Poszła przeprowadzić wywiad z chłopakami z zespołu The Newsboys, którzy śpiewali o Bogu i w ten sposób szerzyli swoją wiarę. Gdy artyści dowiedzieli się o problemach dziewczyny, starali się jej pomóc poprzez rozmowę, a na koniec wspólną modlitwę.
W filmie pokazane były także inne historie, które obrazowały to, jak działania wcześniej opisanych przeze mnie bohaterów, zmieniły ich życie. M.in. taką postacią był Martin – student pierwszego roku z Chin, który pod wpływem słów Josha zaczął wierzyć w Boga. Inną taką osobą był Marc, mężczyzna, który rozstał się z Amy. Gdy odwiedzał swoją matkę, która była bardzo chora i nie pamiętała prawie nic, usłyszał od niej słowa: „Czasami diabeł pozwala ludziom nieść życie bez kłopotów, bo nie chce by żyli z Bogiem”, które były odpowiedzią na jego pytanie, dlaczego ona jest chora, chociaż była najlepszą osobą, jaką znał, a on, mimo że jest najgorszą osobą, ma wszystko i nie ma powodów do narzekania.
Moim zdaniem film ten jest bardzo wartościowy, ponieważ skłania odbiorcę do refleksji dotyczących jego własnej wiary i jej wyznawania, jak również pokazuje, że mimo wszelkich trudności wiara jest wielkim oparciem dla człowieka. Pokazuje on również jak działa Opatrzność Boża i Duch Święty – może te działania nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ale sytuacje, które nas spotykają mają jakiś sens i cel, chociaż nie zawsze go rozumiemy.
Opowiedziane sytuacje pokazują bardzo wiele różnych sposobów wyznawania i świadectwa wiary. Cechą łączącą opisane przeze mnie postacie jest pewność wyznawanych poglądów i wielka odwaga w szerzeniu ich, mimo nawet wielkich przeciwności. Współcześni chrześcijanie, których tak wielu każdy z nas ma w swoim otoczeniu, rzadko dają się rozpoznać poprzez swoje czyny. Niewiele osób ma okazję by bronić wiary, a bez niej nie widzą potrzeby świadczenia o niej codziennym życiem.
Tak często mówi się o głoszeniu Ewangelii, o świadczeniu o Dobrej Nowinie swoim własnym życiem. Ludzie wierzący powinni być rozpoznawalni. Powinni pokazywać, że mają Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu. Ale tak naprawdę, ilu z nas może tak o sobie powiedzieć? Jak wiele osób zaprosiło Boga do swojej codzienności i w niej z Nim żyje?
Rozważając ten problem szybko człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym, ile osób wierzy? W kościołach widzimy ludzi dookoła, ale wielu z nich chodzi do kościoła z przyzwyczajenia, bo tak chce rodzina, czy z jeszcze innych powodów. Rozglądając się widzimy, że wielu jest rozproszonych, a tylko nieliczni skupiają się i przeżywają Eucharystię. Ale dlaczego my się rozglądamy? Czy nie jesteśmy przypadkiem w tym kościele tak samo, jak część osób z przyzwyczajenia? Jak przeżywamy mszę świętą? Czy jest ona naszym jedynym kontaktem z Bogiem w ciągu całego tygodnia?
Teraz postawmy się w sytuacji Josha. Kto z nas by bronił wiary, zamiast po prostu napisać te słowa, nawet w nie nie wierząc, byle by mieć spokój. Jak często nie oponujemy, gdy ktoś stara się ośmieszyć naszą wiarę, albo ją znieważyć? Czy stwierdzamy, ze nie ma sensu się kłócić, ja wiem swoje, przecież i tak nie uda mi się jego/jej przekonać? A może właśnie nasze świadectwo, parę zdań, słów, może pomóc drugiej osobie odnaleźć Boga? Co, jeśli jesteśmy jedyną nadzieją dla otaczających nas ludzi, na poznanie Jezusa? To była jedna z motywacji Josha. To powinna być nasza motywacja do obrony wiary i przekazywania jej dalej.
Bardzo wielu młodych ludzi mówi teraz, że nie wierzy w Boga. Coraz więcej mówi, że są ateistami. Ale czy jeżeli widzieliby wokół siebie osoby wierzące, których wiarę widać w życiu, to czy nie zostaliby skłonieni do refleksji nad zmianą swojego postępowania? Często myślą, że jest to niemodne, dobre dla starszych ludzi, nieaktualne. Trzeba pokazywać, że wcale tak nie jest. Mówienie o wierze i życie w niej, pokazywanie jej zalet, jest zadaniem nie tylko kościoła czy księży. To powinno być misją każdego człowieka, ponieważ szerzenie świadectwa o Jezusie jest powołaniem każdej wierzącej osoby. Jeśli my będziemy pokazywać swoim życiem, że Bóg jest wspaniały i z Nim żyje się najlepiej, to przekonamy innych, by też spróbowali żyć wraz z Nim.
Inną sytuacją jest to, że każdego czasem dopada zwątpienie. Myśli, że to wszystko nie ma sensu lub neguje dobro Boga, patrząc na otaczające go zło. Wtedy należy sobie przypomnieć o największym darze Stwórcy dla człowieka – wolnej woli. Ludzie sami podejmują decyzje, które kształtują nasz świat. To prawda, że Bóg czasem podpowiada poprzez intuicje pewne rzeczy, lub też Opatrzność działa, na przykład tak jak w filmie, ale to wszystko tylko i wyłącznie za zgodą człowieka. Jeśli ktoś zaprosi Boga do swojego serca, to On będzie działał w jego życiu.
Może warto w chwilach słabości powtarzać sobie słowa dwóch duchownych z wyżej przytoczonego filmu:
„- Bóg jest dobry.
     - Przez cały czas.
     - A przez cały czas?
     - Bóg jest dobry”
i iść dalej z uśmiechem przez życie, pamiętając, że Pan będzie z nami, jeśli tylko Mu na to pozwolimy. A gdy już On będzie obecny w naszych życiach, to przekazujmy świadectwo o Jego miłości, żeby więcej osób mogło czuć tę radość, jaka jest naszym udziałem dzięki wierze.




środa, 20 stycznia 2016

Kobiecy strach

Witam!
     Dzisiaj chciałam zrecenzować zarówno film, jak i książkę pt. "Dziennik Bridget Jones".
     Zacznę od mojej subiektywnej opinii, że film jest lepszy niż książka. Bardzo rzadko się zdarza, że dochodzę do takich wniosków, aczkolwiek tutaj nasunęły mi się od razu. Chociaż zastanawiając się nad tym głębiej są to tak różne pokazania historii, że trudno je porównywać.
      Zarówno w filmie, jak i w książce, jest bardzo wiele nawiązań do "Dumy i uprzedzenia" Jane Austen, której zrealizowana przez BBC ekranizacja była ulubionym filmem tytułowej bohaterki powieści. W filmie "Dziennik Bridget Jones" nie pokazano jej fascynacji filmem i aktorami z oczywistego powodu - Colin Firth odgrywający Darcy'ego w "Dumie i uprzedzeniu" grał główną rolę również w "Dzienniku Bridget Jones". Jednakże mimo to można zauważyć wiele analogii do dzieła Jane Austen. W filmie są to takie momenty, jak opowieść Daniela, który mówi o swoich stosunkach z Darcym obracając całkowicie sytuację, tak aby zdyskredytować Marka, co jest podobne do działania Wickama z "Dumy i uprzedzenia". Zarówno w książce, jak i w filmie, można zaobserwować początkową niechęć Bridget do Darcyego, spowodowaną dziwną wyższością okazywaną przez bohatera - co zdarzyło się również bohaterom powieści Jane Austen. W ekranizacji nie pokazano, moim zdaniem, dość ważnego fragmentu powieści, który w bardzo duży sposób nawiązywał do "Dumy i uprzedzenia", czyli momenty, w którym Mark Darcy pomaga rodzinie Bridget, poprzez wyciągnięcie z kłopotów jej matki i pomoc w uniknięciu przez nią opinii złodziejki - podobna sytuacja miała miejsce w dziele Austin, gdzie chodziło o siostrę Elisabeth. Analogią również w obu przypadkach był sposób, w jaki pan Darcy wyznał miłość Bridget - z wytknięciem jej wad i argumentów przeciw ich związkowi.
     Rzeczą, która o wiele bardziej podobała mi się w filmie niż w książce był sposób pokazania relacji między Bridget a resztą bohaterów. Postacie Marka i Daniela stały się żywsze, dzięki pokazaniu ich relacji z bohaterką, ich rozmów. Ogólnie postacie występujące w książce zostały przedstawione w inny sposób - zarówno drugi szef Bridget, jak i jej matka, byli mniej szaleni, a w przypadku tej drugiej również bardziej wrażliwa niż w książce. Relacje bohaterki z przyjaciółmi były może rzadziej pokazywane iż w książce, ale za to wydawały się być głębsze (pominięto praktycznie wszystkie feministyczne wywody). Zmienienie różnych scen i nadanie głębszego charakteru postaciom sprawia, że film jest równocześnie ciekawy i lekki, a nawet zaskakujący, nie tak jak zazwyczaj komedie romantyczne.
     Sama główna bohaterka została w filmie pokazana jako mniej zmienna, zakręcona, ale również potrafiąca się postawić i walczyć o swoje. Uważam, że film dzięki zmianom wprowadzonym przez scenarzystę stał się ciekawszą opowieścią niż książka, ale jednocześnie bardzo różną od pierwowzoru.


"Bardzo mi się podoba ta zimowa zima i przypomnienie, że jesteśmy zdani na łaskę żywiołów i nie powinniśmy się zmuszać do intelektualnego wyrafinowania ani pracy, tylko siedzieć w cieple i oglądać telewizję."
Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones"

wtorek, 12 stycznia 2016

Lektury szkolne nie są takie straszne #1. "Dziadów" część II

Witam!
     Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami wspaniałym podsumowaniem wiedzy, którą powinniście wynieść z części drugiej "Dziadów" Adama Mickiewicza.
     Słysząc o tym dziele uczniowie najczęściej narzekają, że nie wiadomo o co chodzi, że po co to czytać, że i tak nic nie zrozumieją. Moja pierwsza rada - nie rozumiesz lektury, przeczytaj opracowanie.
     Przy omawianiu "Dziadów" części wszyscy dookoła pytali mnie, skąd wiem o co w ogóle chodzi, jakie są powiązania i gdzie szukać fragmentów. Odpowiedź jest prosta - przeczytałam streszczenie, żeby znać fabułę, następnie dramat, ponieważ jako wzrokowiec mam łatwość zapamiętywania napisanego tekstu. Zapoznając się z tekstem "Dziadów" konfrontowałam to, co przeczytałam w streszczeniu i opracowaniu, z tym, co wyniosłam z treści dramatu. Polecam tę metodę wszystkim, którym zależy na zrozumieniu i zapamiętaniu sensu tych utworów.
      Cykl dramatów poprzedza ballada "Upiór" opowiadająca historię nieszczęśliwej miłości mężczyzny do kobiety, która wybrała innego, dlatego że był bogatszy. Zrozpaczony bohater utworu popełnia samobójstwo i staje się upiorem, ponieważ wg. wierzeń Słowian samobójca nie miał wstępu do nieba i musiał się błąkać po świecie ponownie przeżywając tragedię, z powodu której popełnił ten śmiertelny grzech. Ballada ukazuje wierzenia ludu o przenikaniu się dwóch światów - żywych i umarłych.
     "Dziady" część  II jest całkowicie inspirowana wierzeniami ludowymi. Romantycy w swojej twórczości bardzo często sięgali do ludowości, która ich pociągała swoim mistycyzmem i nadnaturalnością. Ten dramat opisuje obrzęd dziadów urządzany przez gawiedź w Dniu Zadusznym, czyli 2 listopada. Miał on na celu zwołanie duchów, którym ludzie mogli pomóc, a które w zamian za to dawały im rady, dzieląc się własnym doświadczeniem.  Całemu obrzędowi przewodził Guślarz, który za pomocą swoich zaklęć mógł przywoływać dusze z zaświatów i sprawować nad nimi pewną kontrolę.
     Opisany w dramacie obrzęd odbywa się w cmentarnej kaplicy, gdzie mieszkańcy gromadzą się wokół trumny. Kaplica jest miejscem świętym, gdzie złe duchy wejść nie mogą - dlatego najcięższe z przywoływanych przez Guślarza duchów rozmawiają z ludem przez okno.
     Pierwszymi duchami pojawiającymi się na wezwanie Guślarza są Józio i Rózia - małe dzieci w postaci aniołków, zwane duchami lekkimi. Józio opowiada ludowi, że chociaż wciąż mogą się bawić, niczego im nie brakuje, to jednak nie mogą wejść do nieba, co jest spowodowane tym, że nigdy nie zaznały goryczy w życiu. Dzieci proszą o ziarenka gorczycy, które lud daje im chętnie. Zanim znikają odprawione zaklęciem Guślarza, przestrzegają zgromadzonych, że osoba, która na ziemi nie przeżywała gorszych dni, nie było jej nigdy źle, nie będzie mogła wejść do nieba.
     Gdy nadchodzi "straszna północ", czas przybywania najcięższych duchów, pojawia się Widmo Złego Pana. za życia ten człowiek był właścicielem wsi, zmarł przed trzema laty. Został skazany na wieczny głód i pragnienie, ponieważ był okrutny dla swoich poddanych. Jego grzech jest tak wielki, że nie może wejść do kaplicy i rozmawia z Guślarzem przez okno. Prosi zgromadzonych o napój i pożywienie, jednak nie jest mu dane zjeść podarunku, gdyż nadlatują ptaki, symbolizujące jego poddanych, których "pomorzył głodem". Sowy, puchacze i kruki wyrywają posiłek byłemu panu, a gdy już nie mają czego zabrać, szarpią jego ciało. Po tym akcie przemocy opowiadają historię okrucieństwa Złego Pana.
     Kruk mówi, jak to za życia był biedakiem. Pewnego dnia przybył głodny i wycieńczony do sadu pana i zerwał parę jabłek. Został jednak złapany przez ogrodnika. Później dziedzic rozkazał wychłostać chłopaka, który nie przeżył kary i umarł w męczarniach.
     Następną historię opowiada Sowa, która za życia była ubogą wdową. Opiekowała się dzieckiem i chorą matką. Jako że nie miała pieniędzy na życie, udała się do pana po pomoc w wigilijny wieczór. Bezlitosny dziedzic kazał wyrzucić ją za bramę. Nie mogąc znaleźć w śnieżną noc noclegu zamarzła gdzieś na drodze.
     Grzechy Złego Pana są zbyt ciężkie, żeby lud mógł mu pomóc. Duch jest skazany na wieczną pokutę. Gdy odchodzi poucza zgromadzonych, że kto za życia nie zachowywał się jak człowiek, nie pomagał, nie współczuł, ten nie będzie mógł po śmierci otrzymać pomocy w przejściu do nieba.
      Następnym duchem, jest duch Zosi, która zmarła w wieku dziewiętnastu lat. Jest ona duchem pośrednim, czyli takim, który żył wśród ludzi, ale nie był użyteczny dla bliźnich. Za życia dziewczyna była pięknością, jednak nie chciała wyjść za mąż, a z zakochanych w niej chłopców sobie drwiła. Nie zaznała przez to w swoim życiu ani troski, ani prawdziwego szczęścia, przez co pozostała po śmierci zawieszona między niebem a ziemią, nie należąc jednak do żadnego świata, gnana podmuchami wiatru. Dręczą ją samotność i nuda. Prosi chłopców, aby pomogli jej dotknąć ziemi i poczuć stałość tego świata. Mimo chęci nie udaje im się jej złapać, żeby sprowadzić na ziemię.
     Posiadający dar proroczy Guślarz przepowiada Zosi, że teraz nie otrzyma pomocy, ale jej pokuta będzie trwała jeszcze tylko dwa lata, po których dostanie się do nieba. Zanim dziewczyna znika, zostawia przestrogę dla ludu, mówiąc, że: "Kto nie dotknie ziemi ni razu,/ Ten nigdy nie może być w niebie!".
     Gdy pieje kogut Guślarz postanawia zakończyć obrzęd. Niespodziewanie pojawia się, nie wzywane przez nikogo, milczące Widmo, które nie reaguje na zaklęcia, jedynie spogląda na pogrążoną w żałobie Pasterkę, która również nie zdradza nikomu swoich relacji ze zjawą. Guślarz każe wyprowadzić dziewczynę z kaplicy, a Widmo podąża jej śladem. Na tym kończą się wydarzenia części II.
     Mam nadzieję, że mój opis jest zrozumiały i pomoże w zrozumieniu tej lektury chociaż jednej osobie.


wtorek, 5 stycznia 2016

Dlaczego nie można mieć obu?

Witam.
     Ostatnio coraz częściej widać w książkach motyw, niezdecydowanej dziewczyny, która jest zakochana w dwóch facetach na raz. Nie wie, którego wybrać, więc w ostateczności miota się między jednym a drugim raniąc obu, a najbardziej samą siebie. Widać to w seriach takich jak "Zmierzch", "Igrzyska Śmierci", "Dom Nocy" i wiele innych. Jednymi z książek tego typu jest cykl "Selekcja" Kiery Cass, której recenzję niedawno napisałam.

Po niewątpliwym sukcesie "Igrzysk śmierci" wiele osób kreowało świat w swoich powieściach w podobny sposób. To samo dzieje się w tej serii.
Pierwsza książka pt. "Rywalki" opisuje nam bardziej scenerię opowieści - ludzie żyjący na różnych poziomach społecznych, nie mogący zmienić swojego stanu. Główna bohaterka pochodzi ze środkowej klasy - nie głoduje, ale też nie je do syta. Powieść opisuje sposób, w jaki książęta wybierają swoje małżonki, przyszłe królowe. Dziewczęta, pragnące mieć szansę na małżeństwo z księciem, wysyłają swoje zgłoszenia do pałacu. Tam losowane jest 35 kandydatek, które mieszkają w zamku wraz z księciem, który poznając je wybiera swoją przyszłą towarzyszkę życia. Żeby nie było nudno, pałac jest często atakowany przez rebeliantów.
Mimo że fabuła jest dość przewidywalna, a główna bohaterka przeżywa rozterki miłosne "Aspen czy Maxon", czego nie lubię (Kobieto! Mówisz jedno, robisz drugie, oszukujesz obu, a potem się dziwisz!), to książkę bardzo miło i szybko mi się czytało. Książę jest postacią, która od początku zdobyła moje serce - miły, troskliwy, wybaczający, nieśmiały. Nawet jeśli denerwowała mnie głowna bohaterka, to czytałam dalej dla tego jednego bohatera.
Jeżeli ktoś szuka lekkiej książki, momentami humorystycznej i romantycznej, ale również posiadającej lekki dreszczyk emocji, to polecam tę pozycję.