poniedziałek, 20 czerwca 2016

Co tu się dzieje?

      Witam!
    Dzisiaj mam dla Was kolejne moje małe opowiadanko. Życzę przyjemnej lektury!



"     Mętlik. Miliony wspomnień, sytuacji, o których nawet nie miałam pojęcia. Jakim cudem się tu znalazłam? I gdzie w ogól znajduje się 'tu"? Co chwilę mijają mnie ludzie w białych fartuchach. Czuję zapach gumy i detergentów. Ktoś pcha łóżko, na którym leżę, do jasnego pomieszczenia. Słyszę bzyczenie żarówek spod sufitu. Ludzkie głosy, nie potrafię ich rozróżnić. Nie mogę się skupić. Raz za razem tracę świadomość.

      Budzę się. Po raz pierwszy od dawna w pełni świadoma. Rozglądam się dookoła, a raczej próbuję to robić, ale coś jest nie tak. Po chwili dochodzę do wniosku, że wciąż leżę i nie wiem, jak mam wstać. Staram się ruszyć ręką, ale w ogóle jej nie czuję. Zaczynam panikować, przyspiesza mi oddech i puls. Po chwili zmuszam się do spokoju i trzeźwego myślenia. Oceniam spokojnie swój stan. Dochodzę do wniosku, że jestem sparaliżowana, ale przez leki, a nie uraz mechaniczny. Powoli odzyskuję czucie w palcach u rąk i stóp. Z prawej strony słyszę szelest otwieranych na fotokomórkę drzwi. W polu mojego widzenia pojawia się lekarz, zaczytany w papiery. Podchodzi bliżej i spogląda na mnie z żywym zainteresowaniem, jakby oglądał jakiś obiekt poddawany eksperymentowi. Bada mnie dokładnie, co chwilę notując coś w zeszycie. Na koniec uśmiecha się z satysfakcją i wychodzi, a ja z powrotem zapadam w nicość.
      Znowu odzyskuję świadomość. Tym razem widzę nad sobą wielu lekarzy, stojących wokół mojego łóżka. Rozmawiają ze sobą w nieznanym mi języku. Staram się poruszyć palcami u rąk i nóg, tak, aby tego nie zauważyli. Zdaję sobie sprawę, że paraliż ustąpił, a ja odzyskałam władzę nad swoim ciałem. Mój mózg zaczyna pracować na wysokich obrotach, starając się wymyślić jakiś sposób na ucieczkę. Obserwuję lekarzy, którzy wyglądają, jakby naradzali się nad czymś. Kiedy odchodzą w stronę drzwi, wstaję na nogi i rozglądam się po pomieszczeniu. Jedyne co zauważam, to oślepiająca biel ścian i podłóg, po czym tracę przytomność.
      Otwieram oczy. Tym razem leżę w zupełnie innym pomieszczeniu. Podpieram się delikatnie na łokciach i rozglądam dookoła. Jestem w małym przytulnym pokoju. Wygląda znajomo, ale nie jestem w stanie określić, gdzie go widziałam. Zdaję sobie sprawę z tego, że niczego nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Mam amnezje - stwierdzam, po czym zaczynam się zastanawiać, skąd mogę znać jej objawy. Zauważam, że przy moim łóżku ktoś stoi. Zaczynam się niepokoić, ponieważ nie widziałam jak wchodził. Gdy staram się usiąść, mój gość przemawia:
   - Spokojnie. Każdy gwałtowny ruch może spowodować utratę przytomności. - jego głos jest dziwnie pusty, jakby wyprany całkowicie z emocji. - Za chwilę ktoś przyniesie ci posiłek, ale pozwól, że najpierw cię zbadam. - spojrzał na mnie czekając na przyzwolenie. Kiwam głową patrząc w jego obce, a jednak jakby znajome oliwkowe oczy. Mężczyzna bada mnie bardzo delikatnie. Po chwili wchodzi dziewczyna, może szesnastoletnia, z jedzeniem na tacy, Oboje pomagają mi usiąść wygonie, po czym odchodzą, życząc smacznego. Jem, delektując się każdym kęsem, postanawiając zadać moim opiekunom parę pytań, gdy wrócą. Kiedy kończę posiłek czuję wielkie zmęczenie, przez co zasypiam. "