niedziela, 22 stycznia 2017

Czy pragnę za wiele?

    Czy to za dużo, że chcę żebyś był? Widział mnie w domowym nie ogarze, a mimo to nazywał swoją księżniczką. Niszczył moją fryzurę, łaskotając w odwecie za moje szczypanie. Przytulał w momentach chandry przypominając, że nie wszystko musi mi wychodzić idealnie, a dla Ciebie i tak jestem wspaniała. Kochał nawet podczas kłótni o nic. Uspokajał podczas bezsensownego denerwowania się. Upominał, gdy robię coś głupiego i upijam się by czuć lubianą, palę by uspokoić, nie śpię dręczona nerwicą natręctw, sprzątając pokój w środku nocy. Robił to tylko i wyłącznie dlatego, że Ci zależy, nie dlatego że musisz czy też wypada.

    Czy to za dużo, że chcę być dla Ciebie? Gotować Twoje ulubione danie, piec najsmaczniejsze ciasta, tylko po to, żebyś nie mógł odmówić odwiedzin. Rozpieszczać, zagłaskiwać, droczyć się, dokuczać. Obrażać się tylko po to, żeby zaraz wybuchnąć śmiechem. Dąsać, żeby wyglądać słodko. Dzwonić z głupotami tylko po to, żeby usłyszeć twój głos. Narzekać tylko dlatego, żeby narzekać. Leżeć tylko po to, żeby Cię przytulać. Rozmawiać z Tobą o rzeczach ważnych oraz błahych. Planować z Tobą przyszłość i godzić się z przeszłością. Śpiewać, może nawet komponować, tylko dla Twojej przyjemności. Nie bać się dzięki Twojej obecności. Pocieszać się samą myślą o Tobie. Być przez Ciebie zaskakiwaną. Kochać Cię do szaleństwa, tak bardzo, że aż boli.


Czy to za wiele, że chcę żebyś się pojawił?





sobota, 14 stycznia 2017

Cicha przyjaciółka.

     Pojawia się nagle, zazwyczaj wtedy, kiedy wszyscy inni zawodzą - nie mają czasu, ochoty, lub po prostu nawet o Tobie nie pomyślą. Jednak ona przychodzi. Pamięta. Trwa.

     Przysiada obok cicha, prawie niewidoczna. Nie narzuca się swoją obecnością, lecz daje poczucie, że chociaż zdaje się, że nikogo nie ma, to ona jest. Na początku po prostu czujesz, że gdzieś krąży, przyszła. Lecz kiedy zaprosisz ją do siebie, zagłębisz w jej tok rozumowania, posłuchasz jej słów, to już nie będzie odwrotu.

     Usiądziesz z nią, słuchając jej podszeptów, chociaż nie zawsze byś się z nią zgodziła. Teraz jednak słuchasz jej, niczym wyroczni, a każde z jej słów ma dla Ciebie sens - przecież to takie proste! Dajesz jej się krytykować, jednocześnie wspomagając w znajdywaniu kolejnych problemów, przeciwności czy wad innych ludzi. Przyjaciele? Przecież nie potrzebujesz innych niż ona. Towarzystwo? Ona Ci starczy za wszystkich. Opinia innych? Przecież ona jest wyrocznią, tylko jej głosu warto słuchać.

     Ale spróbuj ją wyprosić, powiedzieć, że chyba już dosyć, że może trochę przesadza. Postaraj się podważyć jej autorytet - nie możesz? Wcale mnie to nie dziwi.

    Jest jako jedyna, Twoja cicha przyjaciółka. Wysłuchuje Twoje problemy, nadaje im właściwe miejsce, powiększając jak tylko może. Podszeptuje "samą prawdę" - Twoje złe cechy, oczywiste fakty, o których normalnie zapominasz. Przecież nic nie ma sensu. Nikogo przy Tobie nie ma. Są? To gdzie ich teraz spotkasz? Jest tylko ona. I jej monolog...

     "Po co się starać? Nie zmienisz tego kim jesteś. Za gruba, za chuda, za brzydka, za ładna, bez serca, zbyt uczuciowa, za niska, za wysoka. Coś boli? To cierp. Jakiś promyczek słońca się do Ciebie zakrada? Ktoś się stara być? Zniszcz jego humor, odepchnij go, bądź opryskliwa, nieczuła, zimna, wredna... Po co Ci on, skoro masz mnie? Jestem z Tobą szczera, kto będzie bardziej? Wypomnę Ci wszystko, któż inny tak o Ciebie zadba? Zawsze jestem, gdy inni zawodzą. Pamiętaj o tym!"

     Znasz ją, chociaż może nie zawsze rozpoznajesz.

     To Twoja najwierniejsza przyjaciółka!

     Kochana chandra.




Nowy rok = nowa ja?

       Witam wszystkim niedobitków!
  Wiem, że zawaliłam sprawę - moja ogromna wina. Jednak wszystkim ludziom, którzy czytają moje wypociny i mimo wszystko jeszcze nie uciekli stąd z wnerwem ogromnie dziękuję!
  Ten post będzie trochę inny niż poprzedni - pokażę w nim trosze więcej siebie. Dlaczego? Bo Nowy Rok = Nowa Ja! A tak serio, to po prostu jestem sfrustrowana, a nie mogę zadręczać swoim narzekaniem wciąż ludzi dookoła.
   Nowy rok się zaczął, więc odrodziła się moja pełna nadziei natura. Trochę filmów obejrzałam, ale pustka w głowie nie pozwoliła spłodzić nic nowego (niee, to wcale nie jest tak, że mam 6 roboczych postów, które wystarczyło opublikować i to napisanych od września...). Ale najbardziej męczącą rzeczą była zmora każdej zimy - grypa. I tak siedzę w domu czując się raz gorzej, raz lepiej od tygodnia w domu, leżę pod kocykiem i nie potrafię się zmusić do niczego.
  Razem z przyjaciółkami zaczynamy pracować nad wspólną stroną, która będzie odzwierciedlać nasze życie, więc możliwe, że zawieszę tego bloga - będę tutaj udostępniać tylko jakieś opowiadania ewentualnie. W każdym razie zapraszam - przez kilka dni może się nic nie dziać, ale mam nadzieję, że uda się nam rozkręcić.

Także życzę wam spóźnionego szczęśliwego nowego roku, dotrzymania postanowień noworocznych, a w prezencie dam jeszcze jeden post! I dużo zdrowia!