czwartek, 22 czerwca 2017

Jestem samobójcą.

"     Zamykam dokładnie drzwi do mieszkania. To samo robię z tymi od pokoju - chcę mieć pewność, że nikt mi nie przeszkodzi. We własnym, dobrze znanym łóżku, zamykam oczy, żeby ich więcej nie otworzyć. Nie towarzyszy mi żadne zawahanie, tak często o tym myślałam, że teraz jestem zdecydowana - to najlepszy wybór. 
     Ale co potem?

     Jak to co? Nie ma człowieka, nie ma jego życia, rozdział zamknięty... A może jednak nie?

     To wcale nie jest koniec opowieści. Raczej początek wielu nowych, niekoniecznie wesołych...

    ~ Opowieść osoby, która znajduje ciało. Po trudzie dostania się do niego, okazuje się, że jest za późno, nic się nie da zrobić. Patrzy na martwego bliskiego, w jego głowie zapisuje się ten obraz, następnie pojawia przed oczami za każdym razem, gdy je zamyka. Nie może spać w spokoju. Jest cieniem człowieka, którym był kiedyś. 

    ~ Opowieści wszystkich ludzi z otoczenia - krewnych, przyjaciół, ludzi ze szkoły, pracy, otoczenia. Gdy wstrząsa nimi cała sytuacja, na początku nie chcąc w nią uwierzyć. Żyją potem w poczuciu winy - nic nie zauważyli, jakim cudem?! Czy mieli co zauważyć? Nawet jeśli nie, do końca życia będzie ich prześladowała myśl, że może jednak dało się coś zrobić, czego oni nie dokonali. Byli przecież cały czas tak blisko, jak mogli nie zauważyć? A może widzieli coś, jakieś myśli im kiełkowały, ale przecież kto nigdy nie miewał chandry, kto by przypuszczał... Ale mogli zareagować, zapytać, nie dać się zbyć... Ta opowieść dla niektórych się skończy, dla innych będzie trwała całe życie.

     Twoje życie, nawet nieświadomie, ma wpływ na życia ludzi dookoła. Twoja śmierć nie przejdzie bez echa - nie ma możliwości, żeby tak się stało. SAMOBÓJSTWO JEST NAJGORSZĄ OPCJĄ Z MOŻLIWYCH. Ono nie jest aktem odwagi - jest aktem samolubstwa i/lub tchórzostwa. Pozbawiasz siebie życia, a innych ludzi szczęścia, zamiast stawić czoło problemom. To fakt, to Twoje życie, możesz robić sobie z nim chcesz, nie patrząc na innych. Ale Twoja śmierć nie jest czymś, co dotyczy tylko Ciebie. 

     Myślisz sobie, że łatwo mówić to osobom, które nie mają takich problemów jak Ty, mają silniejszą psychikę, dają sobie rade ze wszystkim, osiągają sukcesy. Tylko że Ty też tak możesz. Ograniczenia są jedynie w Twojej głowie. Myślisz, że ta radosna dziewczyna, co chwilę zbierająca w sobie odwagę by zrobić coś "szalonego", ciekawego, by sprawdzać swoje granice, nigdy nie miała takich myśli jak Ty? Może właśnie po to robi te wszystkie rzeczy - żeby na własnej skórze poczuć wartość życia i strach przed jego utratą. Żeby zmienić swoje życie w przygodę. Myślisz, że ten szczęśliwy mężczyzna, głowa rodziny, dobrze zarabiający, mający radosne dzieci, nigdy nie miał takich myśli jak Ty? Nie przyszło Ci do głowy, że zanim tak zarabiał, ledwo wiązał koniec z końcem? Że przy życiu trzymała go myśl, że nikt za niego nie wyżywi dzieci, które już spłodził? Że może one wcale nie były jego radością, a jedynie zmartwieniem, kolejnymi gębami do wyżywienia, które w dodatku nie dawały odpoczynku, po ciężkim dniu pracy? Wygrzebał się z tego, poukładał swoje życie, ruszył dalej i znalazł swoją motywację. Uważasz, że ta radosna singielka, "silna i niezależna" kobieta, radząca sobie ze wszystkim bez niczyjej pomocy, nie myślała o końcu tego wszystkiego? Ona też kiedyś kochała, została zraniona, nie umiała sobie z tym poradzić. Pomogli jej ludzie dookoła - rodzina, przyjaciele. Byli, są i będą, a ta myśl pomaga jej wstać codziennie rano i przywdziać uśmiech na twarz. Bo los może się odmienić, uśmiechnąć.

     To tylko parę przykładów, tak naprawdę możesz się nie utożsamiać z żadnym z nich, żaden może Cię nie przekonać. Jednak pomyśl przez chwilę czy nie warto spróbować odzyskać sensu życia, zamiast pozbawiać się w ogóle szansy na niego? 

     Tego typu rozmowy przeprowadzam sama z sobą raz na jakiś czas. Kiedy jest gorzej. Kiedy coś się wali. Kiedy mała przyjaciółeczka chandra podpowiada, że tak naprawdę nikt nie zauważy, kiedy zniknę... Może jesteś w podobnej sytuacji. Może też prześladują Cię te myśli, ale na razie z nimi walczysz. A może nie masz już sił. Jeśli dotyczy to też Ciebie, to odejdź od tego ekranu, pójdź do osoby, która jest blisko, chociaż może nie zawsze ją zauważasz. Do chłopaka, dziewczyny, przyjaciółki, przyjaciela, mamy, taty, wujka, ciotki, babci, dziadka, sąsiada, rodzeństwa - kogokolwiek - i poproś o chwilę uwagi, rozmowy. Może akurat pomoże Ci spojrzeć na świat inaczej. Może da Ci motywację do dalszego życia. Może skieruje do specjalisty, przekona, że prośba o pomoc wymaga większej odwagi, niż pozbawienie siebie szansy na zmianę życia. Bo nie ma nic wstydliwego w tym, że ktoś sobie nie radzi. Tylko przede wszystkim trzeba do tego się przyznać przed samym sobą, a następnie przed drugą osobą, żeby nie wojować z problemami samotnie.      "

     Jeśli wciąż nie zauważasz tej osoby obok Ciebie, to zadzwoń, na któryś z telefonów zaufania. Ci ludzie są tam, żeby pomóc. Inną opcją jest zgłoszenie się do psychologa lub psychiatry (do tego pierwszego skierowanie może wypisać lekarz rodzinny, do psychiatry można iść bez żadnych skierowań) i porozmawianie z nim, ponieważ jako specjalista na pewno zrobi wszystko żeby pomóc. 
     Jeśli te opcje wciąż Cię przerażają, zawsze możesz napisać też do mnie. Nie gryzę, nie oceniam. Tylko proszę, nie wybieraj ostateczności, bo potem nie ma powrotu...