niedziela, 30 lipca 2017

Pogoń za ciałem

  "Aż do kości" to nowy film zrealizowany przez platformę Netflix, opowiadający perypetię dwudziestoletniej anorektyczki, którą rodzina wysyła na kolejną terapię. Na początku widz dostaje ostrzeżenie, dotyczące realizmu filmu, który powstał przy pomocy ludzi, którzy przez tę chorobę przeszli. To pierwszy powód, dla którego warto go zobaczyć - autentyczność. Wyreżyserowany przez byłą anorektyczkę, obsadzony w głównej roli przez byłą anorektyczkę - osoby znające t chorobę z własnej autopsji.

     Mnie osobiście pomógł on zrozumieć osoby borykające się z tą chorobą. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić ich motywacji, tego, co powstrzymuje ich przed jedzeniem, mimo głodu. Bohaterowie tego filmu rozmawiając o tym stwierdzają, że to strach - nie biorą jedzenia do ust, gdyż boją się, że potem nie będą mogli się powstrzymać przed wiecznym jedzeniem i skończą z otyłością. Zapewne nie dla wszystkich jest to powód, jednak osobiście nie miałam pojęcia, że mogą być takie motywy. 

     Nie jest łatwo żyć z wiecznie wygórowanymi oczekiwaniami wobec siebie. Nie jest również łatwo pogodzić się z tragicznymi skutkami własnych działań. Każda z postaci w tym filmie boryka się z własnym, zupełnie odmiennym problemem, starając się go jakoś pokonać. Dzięki temu pokazuje on nam, jak różni są ludzie i ich reakcje oraz jak bardzo jedna, z pozoru niewielka rzecz, potrafi odmienić ich życie.

     Pojawiły się dyskusję, dotyczące tego czy przypadkiem film ten nie zachęca do anoreksji, nie ukazuje jej jako oczyszczającego przeżycia, czegoś wartego doświadczenia. Radze pomyśleć o tym, podczas oglądania go i wyrobić sobie własną opinie na ten temat. Bo moim zdaniem jest to możliwe i część ludzi na pewno będzie tak odczuwać. Jednak nie można generalizować, gdyż wszystko zależy od odbiorcy - jego reakcja na to, co przedstawia film, zależy w dużej mierze od jego doświadczeń życiowych, przemyśleń i momentu, w którym właśnie się znajduje w życiu. Dlatego nie należy generalizować, a poznawać siebie i w zależności od tego dopasowywać sobie filmy.

   Polecam gorąco ten film, udało mu się mnie zarówno rozbawić, jak i wzruszyć, a przede wszystkim zmusić do przemyśleń. 


poniedziałek, 3 lipca 2017

I jeszcze się dziwisz?

"     Myślisz, że łatwo mi było "dotrzeć" do miejsca, w którym teraz się znajduję? Dojść do ładu ze sobą, ze swoimi myślami, uczuciami, emocjami? Zachowywać się w miarę normalnie, gdy ktoś sobie eksperymentował z moimi hormonami i potem, kiedy opuszczały mój organizm? Że te moje wahania nastrojów to takie dla picu? Że miałam nad tym kontrolę? Ba! że teraz mam?

     Dziwisz się, że nie mówię Ci o tym, co siedzi w mojej głowie? O tym, co mnie boli, co mnie dołuje, o tych momentach, kiedy nie wiem czy chcę mieć jeszcze sama ze sobą do czynienia. Po co bym miała? Żebyś radośnie wyśmiała? Nic nie zrozumiała? Zdołowała? Bo to właśnie robisz. Za każdym razem, gdy myślę: "ah, spróbuję", Ty sprowadzasz mnie do parteru. Już nie chcę nawet próbować...

     Tak, opisuję to tutaj, mimo że i tak nikt nie czyta, a nawet jeśli, to narzeka na wywnętrzania i moje niezadowolenie. Tak, wolę to robić tutaj, przelewając słowa na bloga, niż rozmawiać z Tobą. I mnie dziwi, że nie potrafisz tego zrozumieć. Że nigdy nie próbujesz. 

     Więc znów trochę się "pokatuję", pozamykam w sobie, popłaczę. Znów posiedzę w ciemnym pokoju patrząc w ścianę. Znów napiszę coś w pamiętniku lub wrzucę na bloga. A Ty wciąż nic nie będziesz wiedzieć. Będziesz patrzeć na maskę, którą dla Ciebie wkładam, bo każde jej ściągnięcie boli za bardzo. Będziesz patrzyła na to, co chcesz widzieć, co jest łatwiejsze, bardziej do przyjęcia. A jeśli kiedyś sobie przypomnisz, że miałaś tu wgląd, to może się zdziwisz. Może na chwilę. Potem znów wrócisz do swoich spraw, stwierdzisz, że to o niczym, a na pewno nie o Tobie, albo że za długie i nawet nie ma sensu czytać. 

     Pozdrawiam, przyjaciółko. Bo mimo wszystko, wciąż nią byłaś, jesteś i zapewne będziesz.                        "