"Aż do kości" to nowy film zrealizowany przez platformę Netflix, opowiadający perypetię dwudziestoletniej anorektyczki, którą rodzina wysyła na kolejną terapię. Na początku widz dostaje ostrzeżenie, dotyczące realizmu filmu, który powstał przy pomocy ludzi, którzy przez tę chorobę przeszli. To pierwszy powód, dla którego warto go zobaczyć - autentyczność. Wyreżyserowany przez byłą anorektyczkę, obsadzony w głównej roli przez byłą anorektyczkę - osoby znające t chorobę z własnej autopsji.
Mnie osobiście pomógł on zrozumieć osoby borykające się z tą chorobą. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić ich motywacji, tego, co powstrzymuje ich przed jedzeniem, mimo głodu. Bohaterowie tego filmu rozmawiając o tym stwierdzają, że to strach - nie biorą jedzenia do ust, gdyż boją się, że potem nie będą mogli się powstrzymać przed wiecznym jedzeniem i skończą z otyłością. Zapewne nie dla wszystkich jest to powód, jednak osobiście nie miałam pojęcia, że mogą być takie motywy.
Nie jest łatwo żyć z wiecznie wygórowanymi oczekiwaniami wobec siebie. Nie jest również łatwo pogodzić się z tragicznymi skutkami własnych działań. Każda z postaci w tym filmie boryka się z własnym, zupełnie odmiennym problemem, starając się go jakoś pokonać. Dzięki temu pokazuje on nam, jak różni są ludzie i ich reakcje oraz jak bardzo jedna, z pozoru niewielka rzecz, potrafi odmienić ich życie.
Pojawiły się dyskusję, dotyczące tego czy przypadkiem film ten nie zachęca do anoreksji, nie ukazuje jej jako oczyszczającego przeżycia, czegoś wartego doświadczenia. Radze pomyśleć o tym, podczas oglądania go i wyrobić sobie własną opinie na ten temat. Bo moim zdaniem jest to możliwe i część ludzi na pewno będzie tak odczuwać. Jednak nie można generalizować, gdyż wszystko zależy od odbiorcy - jego reakcja na to, co przedstawia film, zależy w dużej mierze od jego doświadczeń życiowych, przemyśleń i momentu, w którym właśnie się znajduje w życiu. Dlatego nie należy generalizować, a poznawać siebie i w zależności od tego dopasowywać sobie filmy.
Polecam gorąco ten film, udało mu się mnie zarówno rozbawić, jak i wzruszyć, a przede wszystkim zmusić do przemyśleń.