niedziela, 19 listopada 2017

O życiu niby na poważnie...

     "Pokolenie Ikea" Piotra C. Podejrzewam, że ten tytuł nie jest Wam obcy. Sama słyszałam o nim na długo przed tym, jak w ogóle zainteresowałam się tematem. Nie ciągnęło mnie jakoś, najwyraźniej zasłyszane opinie nie były zbyt pochlebne. Mój stosunek zmienił się po tym, jak przyjaciółka wysłała mi bloga tego pana. Pisał ciekawie, o życiu, co jest u mnie na tapecie, zwłaszcza ostatnio, poza tym odwoływał się do własnego doświadczenia z ludźmi, a jego przykłady do mnie trafiały. Szybko się wkręciłam. Dlatego właśnie sięgając po książki przeżyłam ogromne rozczarowanie...

     Pierwsza książka. Najchudsza, o tytule "Pokolenie Ikea". Spodziewałam się przemyśleń o życiu, pracy w korporacji - przynajmniej na takim poziomie jak na blogu. Aczkolwiek znów spotkałam się z widocznym rozwojem autora, ponieważ pierwsza książka nie tylko mnie nie zaciekawiła, ale wręcz odrzucała. Czytałam ją z zażenowaniem, nie wynosząc niczego przyjemnego z lektury. Zdawało mi się, że przed oczami mam wiecznie słowa wulgarne, a cała książka jest o dupach, cyckach i zaliczaniu. Tak, na blogu wpisy dotyczyły głównie relacji damsko-męskich, tak, było o tym, że sprowadzają się one głównie do seksu. Jednak czytając książkę odnosiłam wrażenie, że czytam rozmowę dwóch stereotypowych tępych dresów o swoich Karynach! Męczyłam tę książkę bardziej, niż ją czytałam, a natłok obowiązków nie pomagał. Z tego też powodu z pewną niechęcią kontynuowałam lekturę i zabierałam się za część następną, jednak nie tracąc motta, że aby skrytykować autora, trzeba przeczytać kolejne powieści, bo a nuż się rozwinął.

     Na szczęście Piotr C., jak już wspominałam, jest właśnie tym typem rozwijającego się autora. "Kobiety" czytałam już z przyjemnością, zaciekawieniem i mimo że wciąż podczas lektury można było czasem zobaczyć na mojej twarzy zażenowanie bądź obrzydzenie, to występowało w zdecydowanej mniejszości. Może dlatego, że książka opowiada o mojej wspaniałej płci, o której zawiłościach i szaleństwach można gadać i gadać, a może dlatego, że autor zszedł trochę z buraczanego tonu i bardziej skupił się jednak na emocjach, relacjach i tym, co dla mnie ważniejsze w książkach, a nie walorach fizycznych. Tutaj także znalazłam cytat, który mogę uznać za na tyle wartościowy, żeby się nim podzielić:

     "- Czarny, musisz zacząć mniej pracować, idioto - powiedziała czule. - Pamiętasz jeszcze, że to cycki były najważniejsze dla ciebie, a nie praca? Pamiętasz, deklu, swoje marzenia? Że chciałeś to wszystko rzucić, kupić dom na Hawajach, pływać na desce i żyć z turystów?"
Piotr C. "Pokolenie Ikea. Kobiety.".

     Dlaczego akurat ten? Bo moim zdaniem mówi bardzo wiele nie tylko o Czarnym, ale również o większości populacji. Ludzie idą do szkoły, pracy z jakimś marzeniem. Dążą do czegoś, tylko jakoś po drodze zapominają co to było, ponieważ to te obowiązki zaczynają przesłaniać im świat, ich życie. I zanim się zorientują to życie mija ich szerokim łukiem. 

     Na końcu perełka. "Brud". Powieść z roku 2016, co mnie zdziwiło, bo powiem szczerze, że nawet nie zarejestrowałam, kiedy miała premierę. Książka najbardziej w typie bloga, który mnie tak zauroczył. Najbardziej refleksyjna, oderwana od tamtych, gdyż będąca w całości fikcją literacką, opowieścią już nie o Piotrze "Czarnym", tylko o wymyślonym Relu. Możliwe, że to ta cecha spowodowała, iż książka jest bardziej o czymś konkretnym, ze śmiałymi przemyśleniami, głębszymi niż te o zaliczeniu kogoś. Nie od dziś w końcu wiadomo, że łatwiej przekazać coś nie wprost, bardziej metaforycznie lub wręcz ustami kogoś innego. Tę pozycję mogę z czystym sumieniem polecić, przeczytałam ją praktycznie w jeden dzień, gdyż autentycznie byłam ciekawa co będzie dalej, a bohatera polubiłam, mimo niekoniecznie idealnych cech. Stąd również pragnę przytoczyć cytat, z którym zgadzam się w stu procentach i uważam, że każdy powinien sobie to przemyśleć:

     "Tłumaczę jej, choć niechętnie, że w życiu najtrudniejsze jest odkrywanie swojej tożsamości. Czy ta whisky rzeczywiście ci smakowała, czy może tak ci się wydawało, bo smakowała twoim kolegom? Czy kupiłeś ten telefon dla siebie, czy żeby pokazać, że cię stać? Czy słuchasz tej muzyki dlatego, że  ci się podoba, czy dlatego, że słuchają jej twoi znajomi, a ty boisz się przyznać, żeby cię nie wyśmiali?
      Co jest naprawdę twoje? Z takich drobnych rzeczy układa się tożsamość. Kiedy wiesz, co naprawdę lubisz, trochę bardziej wiesz, kim jesteś.".
Piotr C. "Pokolenie Ikea. Brud.".

     Tym, co najbardziej urzeka mnie w twórczości Piotra C. jest jego sposób pisania - wprost, zupełnie jakbyś był jego przyjacielem, a on opowiadał tobie te wszystkie historie przy piwku, na przykład. Po przeczytaniu jego powieści ma się wrażenie, że jest się z nim na stopie koleżeńskiej, że jakby się go spotkało w barze, to można by podejść, "zbić piąteczkę" i usiąść przy jakimś trunku, rozmawiając o życiu i słuchając jeszcze większej ilości interesujących historii niż w książkach. Nie da się ukryć, że to chyba jedyny autor jakiego powieści czytałam, który nawiązał ze mną, jako czytelnikiem, taką specjalną więź. I to się ceni.


Znalezione obrazy dla zapytania piotr c

niedziela, 12 listopada 2017

Słowa same się nie obronią!

"Czemu, twoim zdaniem, ludzie przestali czytać? Czytamy po to, by nawiązywać kontakt z innymi umysłami. Lecz po co czytać, jeśli pracowicie zajmujesz się pisaniem, relacjonujesz drobnoziarniste osady własnego życia. Z kompulsywnym uporem rejestrujesz każdy zjadany kąsek, fakt, że jest ci zimno albo, nie wiem, bolejesz po przegranym meczu piłkarskim. Niekończący się strumień informacji płynący do wszystkich i nikogo. Kto może sobie pozwolić na to, żeby przejmować się przeszłością,skoro tak trudno nadążyć za teraźniejszością? Ale potrzebujemy przeszłości. I rzeczy, które trwają dłużej niż jeden dzień...".
Alena Graedon "Giełda słów"


 „Giełda słów” autorstwa Aleny Graedon wpadła w moje ręce przypadkiem i zapłaciłam za nią jedynie 10 złotych! Z tego też powodu nie spodziewałam się po niej za wiele – ot lektura na zabicie czasu. Jednak zaskoczyła mnie całkowicie!

Pierwszą rzeczą, bardzo ważną, która jest w niej poruszona, to uzależnienie opisanego społeczeństwa od urządzeń elektrycznych zwanych „meme”, które są takimi bardziej zaawansowanymi smartphonami. Różnica polega na tym, że potrafią się łączyć z mózgiem człowieka za pomocą specjalnego urządzenia nakładanego na głowę, zwanego „koroną”, przez co podpowiada użytkownikowi to, czego on sam nawet nie zauważa - np. podczas rozmowy, wyśle wiadomość „ona chce żebyś skończył ten temat”. Tak jak i w normalnym świecie, znajdują się tam krytycy tego rozwiązania, zwracający uwagę na dobrowolne oddawanie swojej całej prywatności do tego urządzenia. Czy nie mają przypadkiem racji?

 Inną poruszaną przez tę powieść kwestią jest dbałość o język. Jedną z popularnych funkcji meme jest tzw giełda słów, czyli program podpowiadający słowo, które, jak to się potocznie mówi, użytkownik „ma na końcu języka”. Niesie ona ze sobą jednak duże zagrożenie, gdyż ludzie, znani ze swojego podejścia typu:”po co mam to wiedzieć, skoro mogę sprawdzić w internecie” kompletnie przestają zapamiętywać słowa, przez co nie potrafią prowadzić konwersacji lub zwyczajnie przeczytać artykułu bez sięgania po meme. Moim zdaniem jest to ogromne zaniedbanie, bo skoro nie używamy mózgu do zapamiętywania, to do czego jest nam on potrzebny?

     

środa, 1 listopada 2017

Pierwowzór.

"Miał wrażenie, że w ciągu czterdziestu lat niczego się nie nauczył, po prostu stał się zmęczonym człowiekiem." Thomas Harris " Czerwony smok"

     Książka, z której pochodzi powyższy cytat, opowiada historię zawartą w ostatnim sezonie serialu "Hannibal", który miałam przyjemność tutaj opisać wcześniej. Sięgnęłam po nią z oczywistych powodów - dla porównania, zobaczenia jak wiele rzeczy zostało zmienionych, ile dopowiedzianych. Powiem szczerze, że niektórych się nie spodziewałam.

     Zacznę od tego, co było w miarę jasne - książka nie wspomina, jakoby Will i Hannibal znali się jakoś bliżej przed śledztwem Willa, a także nie pokazuje nic, co zostało wymyślone w pierwszych dwóch sezonach serialu (poza tym, że historia z Garettem Jacobem Hobbsem naprawdę wydarzyła się w życiu Willa i przez nią udał się na terapię). Poznajemy naszego bohatera w tym samym momencie, do którego przenosi nas pierwszy odcinek ostatniego sezonu - w domu nad morzem z Molly i jej synem. Akcja przebiega w dużej mierze tak samo, różni się jednak w niektórych miejscach, między innymi zakończenie jest zupełnie inne niż to w serialu. Tam zdecydowano się wprowadzić w życie pomysł, który zakiełkował w głowie Willa w książce, jednak został natychmiastowo odrzucony przez Jacka. 

     Zaskoczeniem dla mnie w książce były płcie Freddiego Loundsa i Alana Blooma - w serialu kobiety, w oryginale mężczyźni. Ciężko było mi się przestawić na postrzeganie ich w taki sposób, zwłaszcza, że każdy miał wyjątkowe miejsce w życiu serialowego Willa, czego w książce nie ma. Również o ile Willa poznajemy dość dobrze czytając powieść, to nie mamy żadnych informacji o pozostałych postaciach - w tej kategorii serial dostarczał nam więcej pozytywnych wrażeń. 

     Z pewnością mogę stwierdzić, że nawet fanów serialu, książka wciąż potrafi zaskoczyć przez inne rozwiązania pewnych sytuacji, czy też niespodziewane wydarzenia w momencie, w którym już w jakiś sposób dopasowaliśmy serialową fabułę do książkowej, a jednak coś się zmienia. Gorąco ją polecam, nawet osobom wrażliwym na drastyczne sceny, jednakże lubiącym książki trzymające w napięciu, gdyż opisy nie są przytłaczające, a nawet mogłabym rzec, że zwięzłe. No, chyba że to ja jestem już spaczona...