niedziela, 12 listopada 2017

Słowa same się nie obronią!

"Czemu, twoim zdaniem, ludzie przestali czytać? Czytamy po to, by nawiązywać kontakt z innymi umysłami. Lecz po co czytać, jeśli pracowicie zajmujesz się pisaniem, relacjonujesz drobnoziarniste osady własnego życia. Z kompulsywnym uporem rejestrujesz każdy zjadany kąsek, fakt, że jest ci zimno albo, nie wiem, bolejesz po przegranym meczu piłkarskim. Niekończący się strumień informacji płynący do wszystkich i nikogo. Kto może sobie pozwolić na to, żeby przejmować się przeszłością,skoro tak trudno nadążyć za teraźniejszością? Ale potrzebujemy przeszłości. I rzeczy, które trwają dłużej niż jeden dzień...".
Alena Graedon "Giełda słów"


 „Giełda słów” autorstwa Aleny Graedon wpadła w moje ręce przypadkiem i zapłaciłam za nią jedynie 10 złotych! Z tego też powodu nie spodziewałam się po niej za wiele – ot lektura na zabicie czasu. Jednak zaskoczyła mnie całkowicie!

Pierwszą rzeczą, bardzo ważną, która jest w niej poruszona, to uzależnienie opisanego społeczeństwa od urządzeń elektrycznych zwanych „meme”, które są takimi bardziej zaawansowanymi smartphonami. Różnica polega na tym, że potrafią się łączyć z mózgiem człowieka za pomocą specjalnego urządzenia nakładanego na głowę, zwanego „koroną”, przez co podpowiada użytkownikowi to, czego on sam nawet nie zauważa - np. podczas rozmowy, wyśle wiadomość „ona chce żebyś skończył ten temat”. Tak jak i w normalnym świecie, znajdują się tam krytycy tego rozwiązania, zwracający uwagę na dobrowolne oddawanie swojej całej prywatności do tego urządzenia. Czy nie mają przypadkiem racji?

 Inną poruszaną przez tę powieść kwestią jest dbałość o język. Jedną z popularnych funkcji meme jest tzw giełda słów, czyli program podpowiadający słowo, które, jak to się potocznie mówi, użytkownik „ma na końcu języka”. Niesie ona ze sobą jednak duże zagrożenie, gdyż ludzie, znani ze swojego podejścia typu:”po co mam to wiedzieć, skoro mogę sprawdzić w internecie” kompletnie przestają zapamiętywać słowa, przez co nie potrafią prowadzić konwersacji lub zwyczajnie przeczytać artykułu bez sięgania po meme. Moim zdaniem jest to ogromne zaniedbanie, bo skoro nie używamy mózgu do zapamiętywania, to do czego jest nam on potrzebny?

     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz