wtorek, 29 września 2015

O miłości głębokiej i słodkiej.

Witam.
     Dzisiaj chciałabym wam gorąco polecić książkę Rainbow Rowell pt. "Eleonora i Park". Jest to powieść, w której zakochałam się od razu po przeczytaniu. A oto jej recenzja, za słaba jak na wspaniałość tej opowieści:

Czy jest tutaj jakaś romantyczna dusza? Osoba spragniona opowieści poruszającej serce? Dziewczyna czekająca na księcia z bajki? Jeżeli tak,to jest to dla tej osoby idealna książka!
Sama jestem, co wielokrotne podkreślam, nieuleczalną romantyczką, więc każdej bratniej duszy w tym względzie polecam tę książkę. Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl o tej opowieści, jest fakt, że jest ona bardzo słodka. Chyba nigdy wcześniej nie przeczytałam książki, która wydawałaby mi się tak urocza. Nie można powiedzieć, że znajomość bohaterów zaczyna się idealnie. Trudno też stwierdzić, by byli oni postaciami, którym niczego nie brak, czy też ideałami książkowymi. Wręcz przeciwnie.
Eleonora ma bardzo trudną sytuację w domu. Nie jest lubiana przez rówieśników - już pierwszy dzień w szkole wydaje jej się być najgorszym koszmarem. Jest bardzo cicha, zamknięta w sobie, czemu trudno się dziwić czytając o tym, co przeszła. Park jest za to zwykłym chłopakiem - nie bardzo popularnym, wolącym się nie wychylać, żeby nie zostać wyśmianym przez kolegów. Stara się wtapiać w tłum. Jego rodzice są bardzo wymagający.
Na początku książki nic nie zwiastuje, że te dwie osoby w ogóle kiedykolwiek nawiążą jakieś relacje. Powieść nie jest przewidywalna, pokazuje wiele problemów, których zazwyczaj nie ma w typowych książkach dla nastolatek. Gorąco polecam ją każdemu, gdyż jest nietuzinkowa i bardzo dobrze się ją czyta.

"Jest jedyny w swoim rodzaju - pomyślała. - I siedzi obok mnie. Wie, że spodoba mi się dana piosenka, jeszcze zanim ją usłyszę. Śmieje się, zanim dojdę do puenty. Na jego piersi jest takie miejsce, tuż pod gardłem, które sprawia, że pozwalam mu otwierać przede mną kolejne drzwi.
Jest jedyny."
Rainbow Rowell "Eleonora i Park"

wtorek, 22 września 2015

Bo imprezy czasem takie są...

 Witam. 
Dzisiaj chciałam się podzielić pewnym fragmentem, który niedawno napisałam. Pisząc go miałam nadzieję, że przestanę wciąż rozmyślać o tej sytuacji. W sumie łatwiej mi było stworzyć to na komputerze niż opowiedzieć ze szczegółami o co mi chodzi.
Jako mało towarzyska osoba rzadko wychodzę na jakieś imprezy. Jestem bardzo nieśmiała, więc nie najlepiej się na nich czuję. Aczkolwiek staram się przychodzić na spotkania klasowe, urodziny czy inne okazje. 
Opisywana w tym fragmencie impreza była urodzinami kolegi z klasy. Wybrał dość niebezpieczne miejsce do spożywania alkoholu, ponieważ siedzieliśmy na wielkich betonowych płytach porozrzucanych pod dziwnym kątem. Gdyby ktoś stracił równowagę, to nieszczęście murowane! Na całe szczęście nic nikomu się nie stało.
Wciąż mam mieszane uczucia, co do tego spotkania. Bawiłam się ogólnie dobrze tylko ten jeden moment był bardzo dziwny...
W każdym razie życzę miłej lektury.

„Co ja tu właściwie robię?” - pomyślała patrząc na uśmiechnięte twarze wokół niej. Nie znała nawet połowy gości na tej imprezie, a Ci, których kojarzyła, trzymali się w zbitych grupach, rzadko dopuszczając do siebie osoby z zewnątrz. Z resztą – po co się oszukiwać – sama i tak nie czuła się zbyt pewnie by do nich zagadać.
„Koniec z tym!” - postanowiła ruszając w stronę jednej z większych grupek. „Trzeba zwalczać nieśmiałość”. Usiadła wraz z ludźmi z równoległej klasy. Przyjęli ją od razu zagadując o zmianę fryzury. Po pewnym czasie poczuła się swobodniej, dzięki czemu nie żałowała swojej decyzji.
Gdy po jakimś czasie ludzie się wymieszali w grupkach dostrzegła siedzących niedaleko chłopców, których nie znała. Jeden z nich uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym odpowiedział coś na zadane przez kolegę pytanie. Dziewczyna przemieściła się bliżej nich. Przyjęli ją entuzjastycznie do swojego grona i nalali zakrętkę wódki. Po pewnym czasie stwierdziła, że ten wieczór jednak nie jest tak zły, na jaki się zapowiadał.
Resztę imprezy spędziła w towarzystwie chłopaków, pijąc, śmiejąc się i rozmawiając z nimi. Od czasu do czasu przechadzała się wśród innych gości imprezy poznając nowych ludzi, dołączając do pogawędek lub też przypominając się starym znajomym. Była świadoma wpływu krążącego w jej organizmie alkoholu, wiedziała, że to jemu zawdzięcza większą pewność siebie, ale nie miała nic przeciwko.
Gdy słońce już zaszło, a impreza chyliła się ku końcowi zaczęła rozglądać się za solenizantem – kolegą z klasy. Nie mogąc go nigdzie znaleźć zeszła z wysokich kamieni i poszła poszukać chłopaka niżej, zastanawiając się czy przez przypadek nie wpadł do którejś z dziur wykopanych nieopodal. Błąkając się w ciemności w końcu go znalazła – siedział na studzience, a głowę trzymał na kolanach. Podeszła do niego z niepokojem pytając, jak się czuje. Usiadła obok i porozmawiała chwilę. Pożegnała się z nim wracając do reszty gości z nadzieją, że ktoś pomoże jej wyjść z lasu, gdzie miała po nią przyjechać siostra.
Dwóch chłopaków – jeden, z którym piła – zaoferowało się, że ją odprowadzi. Szli wesoło rozmawiając i szukając drogi wśród drzew. Kiedy wyszli zza drzew, dziewczyna zadzwoniła do siostry, która kazała jej chwilę poczekać. Towarzyszący jej koledzy zaoferowali, że poczekają wraz z nią.
Gdy jeden z nich się oddalił, ten drugi przybliżył się do dziewczyny i ją objął. Po chwili przysunął ją do siebie i zaczął całować. Spłoszona dziewczyna powstrzymała go i patrząc w oczy powiedziała: „Kacper, przestań, przecież my się nie znamy.”. W odpowiedzi chłopak wymówił jej imię i stwierdził, że więcej wiedzieć nie musi. Tym razem przysunął się bliżej, jedna ręką przytrzymał jej głowę, podczas gdy druga wędrowała w dół pleców, za pasek spodni... Dziewczyna odsunęła się i stanowczo powiedziała jedno słowo: „Nie”. Chłopak rzucił jej dziwne spojrzenie, ale w tej chwili zadzwonił jego telefon, więc odsunął się nieco i zaczął rozmawiać. W tym momencie z lasu wyłoniło się więcej postaci, więc nastolatka podeszła do nich, chcąc się znaleźć w pewnej odległości od kolegi. Jej umysł był zamroczony alkoholem, jednak była pewna, że nie chciała całować się z osobą, którą znała dwie godziny. Po chwili przyjechała siostra dziewczyny, więc ta pożegnała się z wszystkimi. Podchodząc do Adriana uśmiechnęła się nieśmiało i objęła go na pożegnanie. Nie potrafiła odczytać wyrazu jego twarzy, gdy szła do samochodu.
Po powrocie do domu stwierdziła, że gdyby nie alkohol, którego działanie wciąż odczuwała, to zapewne spanikowana uciekłaby od chłopaka. Analizując na trzeźwo tamtą sytuację miała mieszane uczucia – do niczego na szczęście nie doszło, ale napastliwość chłopaka trochę ją przeraziła.

poniedziałek, 14 września 2015

Klasyka.

Witam.
Dzisiaj przedstawię recenzję książki uznawanej za klasykę literatury polskiej. Chyba nie ma w naszym kraju osoby, która by nie słyszała o Henryku Sienkiewiczu i jego Trylogii. Jako że sama zaczęłam się interesować klasyka literatury zarówno polskiej jak i zagranicznej, to sięgnęłam po tę pozycję. Mam nadzieję, że przekonam wiele sceptycznie nastawionych osób, że twórczość Sienkiewicza jest warta poznania.


"Ogniem i mieczem" Henryk Sienkiewicz
Brzmi jak nuda, lektura szkolna, coś co trzeba przeczytać „na odwal się” byleby się nauczyciel „nie czepiał”? Niekoniecznie. Przyznaję, że ciężko mi było przebrnąć przez sposób pisania Sienkiewicza i jego obszerne opisy, ale było warto. Miałam motywację – obejrzany wcześniej film i słowa mojej siostry, która uważa, że są to bardzo fajne książki. Pomyślałam – co mi szkodzi? - i wzięłam się do czytania.
Będę szczera, za pierwszym razem utknęłam w około 10 rozdziale „Ogniem i mieczem” i dalej nie poszłam... Dopiero przy drugim podejściu udało mi się przeczytać w całości. Pierwsza część trylogii prezentuje historię młodego szlachcica, Skrzetuskiego, uwielbianego przez swojego wasala, księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Zapewne każdy, kto oglądał film, kojarzy tego młodzieńca, ale zna również Bohuna, jego rywala w miłości do młodej kniaziówny Heleny. Już w filmie młody kozak wydał mi się ciekawszą postacią niż rycerz książęcy. Był to jeden z powodów dla którego trwałam w czytaniu – chciałam dojść do fragmentów o Bohunie, jego pogoni za Heleną i szaleńczej wręcz miłości. Kolejnym powodem było to, że w pewnym momencie książki większą rolę zaczyna odgrywać pan Zagłoba, który jest postacią bardzo charyzmatyczną, pomysłową i ciekawą, władającą „ciętym dowcipem” i umiejącą wybrnąć z każdej trudnej sytuacji. Postać ta nadaje humoru całej książce napisanej przez Sienkiewicza.
Powieść w bardzo ciekawy sposób prezentuje również historię Powstania Chmielnickiego. Poznajemy każdego z historycznych bohaterów dokładnie, zaczynamy rozumieć ich działania, pobudki. Dzięki powieści można nauczyć się bardzo wiele o dziejach naszego narodu.
Polecam ją każdemu, kto pragnie zapoznać się z historią naszego państwa oraz tym, którzy po prostu poszukują ciekawego romansu z wartką akcją.

                                     

 "- Nie, nie! Kiedy my Bar brali, ja pierwszy wpadł do klasztoru, by jej przed pijanicami bronić i łeb strzaskać każdemu, kto by się jej dotknął, a ona się nożem pchnęła - i teraz o bożym świecie nie wie. Dotknę jej ręką, to się znów pchnie albo do rzeki skoczy, nie upilnujesz nieszczęsny!
- Ty w duszu Lach, nie Kozak, kiedy po kozacku nie chcesz dziewczyny zniewolić...
- Żeby ja był Lach! - zawołał Bohun - żeby ja był Lach!
I za czapkę obu rękoma się chwycił, bo jego samego ból chwycił.
- Musiała cię urzec ta Laszka - mruknęła Horpyna.
- Ej, chyba urzekła! - odrzekł żałośnie. - Niechby mnie pierwsza kula nie minęła, niechbym na palu sobacze życie skończył... Jednej ja chcę na świecie i ta jedna mnie nie chce!
- Durny! - zawołała z gniewem Horpyna - toć ty ją masz!
- Stulże ty pysk! - zawołał z wściekłością Kozak. - A jak się ona zabije, to co? ciebie rozerwę, siebie rozerwę, łeb o kamień rozbiję, ludzi będę gryzł jak pies! Ja by duszę za nią oddał, sławę kozacką oddał, uciekłby za Jarholik hen! od pułków za świat, aby z nią żyć, przy niej zdychać... Ot co! A ona się nożem pchnęła. I przez kogo? Przeze mnie! Nożem się pchnęła! słyszysz?"
Henryk Sienkiewicz "Ogniem i mieczem"

wtorek, 1 września 2015

Powrót do normalności.

Witam!
     Dzisiaj jest 1 września. Chyba każdemu ten dzień kojarzy się z jednym - powrotem do szkoły po dwu miesięcznych wakacjach. Innym może kojarzyć się jeszcze z czymś innym - jest to rocznica wybuchu II wojny światowej. W tym poście skupię się jednak na tym, że ta data oznacza powrót do szkoły.
     Kiedy byłam młodsza, na pytanie o ulubionego pisarza odpowiadałam: "Małgorzata Karolina Piekarska". Dlaczego? Ze względu na książki "Klasa pani Czajki" oraz jej kontynuację pt. "LOteria". Zaczytywałam się w nie z wielką przyjemnością a dzisiaj powróciłam do nich i jednocześnie przeniosłam się w czasie.
    Powieści opowiadają o codziennym życiu nastolatków, którzy w pierwszej części spotykają się w gimnazjum. Druga książka opowiada ich dalsze perypetie związane z uczęszczaniem do szkoły średniej.
    Autorka piszę książkę w formie zbioru krótkich opowiadań z całych trzech lat. Porusza w niej bardzo istotne sprawy dla młodego człowieka. Pokazuje wiele problemów wieku dorastania, np. brak akceptacji ze strony klasy, pierwsze związki, kłamstwa, trudne sytuacje w rodzinie.
     Moim zdaniem powieść ta jest bardzo pomocna przy wkraczaniu w wiek dojrzewania. Pokazuje nastolatkowi, że inni tez miewają podobne dylematy, problemy czy też sytuacje. Pomaga spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na wiele spraw. Polecam ją każdemu nastolatkowi, jak również starszym, którzy chcą się cofnąć w czasie do wieku nastoletniego.


"Dopiero pod koniec drugiego dania Maciek ośmielił się znowu odezwać:
- Azaliż, waćpanna, nie gniewasz się?
- A zaliż ten talerz i zamknij się wreszcie - warknęła Kamila, a po chwili dodała: - Cny rycerzu.
Cała trójka ryknęła śmiechem"
Małgorzata Karolina Piekarska "Klasa pani Czajki"