wtorek, 22 września 2015

Bo imprezy czasem takie są...

 Witam. 
Dzisiaj chciałam się podzielić pewnym fragmentem, który niedawno napisałam. Pisząc go miałam nadzieję, że przestanę wciąż rozmyślać o tej sytuacji. W sumie łatwiej mi było stworzyć to na komputerze niż opowiedzieć ze szczegółami o co mi chodzi.
Jako mało towarzyska osoba rzadko wychodzę na jakieś imprezy. Jestem bardzo nieśmiała, więc nie najlepiej się na nich czuję. Aczkolwiek staram się przychodzić na spotkania klasowe, urodziny czy inne okazje. 
Opisywana w tym fragmencie impreza była urodzinami kolegi z klasy. Wybrał dość niebezpieczne miejsce do spożywania alkoholu, ponieważ siedzieliśmy na wielkich betonowych płytach porozrzucanych pod dziwnym kątem. Gdyby ktoś stracił równowagę, to nieszczęście murowane! Na całe szczęście nic nikomu się nie stało.
Wciąż mam mieszane uczucia, co do tego spotkania. Bawiłam się ogólnie dobrze tylko ten jeden moment był bardzo dziwny...
W każdym razie życzę miłej lektury.

„Co ja tu właściwie robię?” - pomyślała patrząc na uśmiechnięte twarze wokół niej. Nie znała nawet połowy gości na tej imprezie, a Ci, których kojarzyła, trzymali się w zbitych grupach, rzadko dopuszczając do siebie osoby z zewnątrz. Z resztą – po co się oszukiwać – sama i tak nie czuła się zbyt pewnie by do nich zagadać.
„Koniec z tym!” - postanowiła ruszając w stronę jednej z większych grupek. „Trzeba zwalczać nieśmiałość”. Usiadła wraz z ludźmi z równoległej klasy. Przyjęli ją od razu zagadując o zmianę fryzury. Po pewnym czasie poczuła się swobodniej, dzięki czemu nie żałowała swojej decyzji.
Gdy po jakimś czasie ludzie się wymieszali w grupkach dostrzegła siedzących niedaleko chłopców, których nie znała. Jeden z nich uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym odpowiedział coś na zadane przez kolegę pytanie. Dziewczyna przemieściła się bliżej nich. Przyjęli ją entuzjastycznie do swojego grona i nalali zakrętkę wódki. Po pewnym czasie stwierdziła, że ten wieczór jednak nie jest tak zły, na jaki się zapowiadał.
Resztę imprezy spędziła w towarzystwie chłopaków, pijąc, śmiejąc się i rozmawiając z nimi. Od czasu do czasu przechadzała się wśród innych gości imprezy poznając nowych ludzi, dołączając do pogawędek lub też przypominając się starym znajomym. Była świadoma wpływu krążącego w jej organizmie alkoholu, wiedziała, że to jemu zawdzięcza większą pewność siebie, ale nie miała nic przeciwko.
Gdy słońce już zaszło, a impreza chyliła się ku końcowi zaczęła rozglądać się za solenizantem – kolegą z klasy. Nie mogąc go nigdzie znaleźć zeszła z wysokich kamieni i poszła poszukać chłopaka niżej, zastanawiając się czy przez przypadek nie wpadł do którejś z dziur wykopanych nieopodal. Błąkając się w ciemności w końcu go znalazła – siedział na studzience, a głowę trzymał na kolanach. Podeszła do niego z niepokojem pytając, jak się czuje. Usiadła obok i porozmawiała chwilę. Pożegnała się z nim wracając do reszty gości z nadzieją, że ktoś pomoże jej wyjść z lasu, gdzie miała po nią przyjechać siostra.
Dwóch chłopaków – jeden, z którym piła – zaoferowało się, że ją odprowadzi. Szli wesoło rozmawiając i szukając drogi wśród drzew. Kiedy wyszli zza drzew, dziewczyna zadzwoniła do siostry, która kazała jej chwilę poczekać. Towarzyszący jej koledzy zaoferowali, że poczekają wraz z nią.
Gdy jeden z nich się oddalił, ten drugi przybliżył się do dziewczyny i ją objął. Po chwili przysunął ją do siebie i zaczął całować. Spłoszona dziewczyna powstrzymała go i patrząc w oczy powiedziała: „Kacper, przestań, przecież my się nie znamy.”. W odpowiedzi chłopak wymówił jej imię i stwierdził, że więcej wiedzieć nie musi. Tym razem przysunął się bliżej, jedna ręką przytrzymał jej głowę, podczas gdy druga wędrowała w dół pleców, za pasek spodni... Dziewczyna odsunęła się i stanowczo powiedziała jedno słowo: „Nie”. Chłopak rzucił jej dziwne spojrzenie, ale w tej chwili zadzwonił jego telefon, więc odsunął się nieco i zaczął rozmawiać. W tym momencie z lasu wyłoniło się więcej postaci, więc nastolatka podeszła do nich, chcąc się znaleźć w pewnej odległości od kolegi. Jej umysł był zamroczony alkoholem, jednak była pewna, że nie chciała całować się z osobą, którą znała dwie godziny. Po chwili przyjechała siostra dziewczyny, więc ta pożegnała się z wszystkimi. Podchodząc do Adriana uśmiechnęła się nieśmiało i objęła go na pożegnanie. Nie potrafiła odczytać wyrazu jego twarzy, gdy szła do samochodu.
Po powrocie do domu stwierdziła, że gdyby nie alkohol, którego działanie wciąż odczuwała, to zapewne spanikowana uciekłaby od chłopaka. Analizując na trzeźwo tamtą sytuację miała mieszane uczucia – do niczego na szczęście nie doszło, ale napastliwość chłopaka trochę ją przeraziła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz