Ilu ludzi, tyle opinii. To jest fakt niezaprzeczalny. Każdy wyraża je w większym, lub mniejszym stopniu. Kształtują się one na podstawie tego, co wynieśliśmy z domu, własnych doświadczeń, otrzymanego wykształcenia czy środowiska w którym przebywamy. Jeżeli naprawdę są one przemyślanym własnym zdaniem, to bardzo dobrze. Gorzej, jeżeli powielamy bez zastanowienia opinie zasłyszane czy też wyczytane. Nigdy nie wiemy z jakich źródeł korzystała dana osoba. A trzeba pamiętać, że opinie są jej interpretacją danego źródła. Sama miałam sytuację, gdy znajome wypowiadały się stanowczo na temat jakiejś ustawy, posiłkując się jedynie czyimiś opiniami z internetu, nawet nie przeczytawszy treści przedmiotu sporu. Podejrzewam, że jest to częsty precedens, gdyż z natury bywamy leniwi, a samodzielne sprawdzanie źródeł zajmuje więcej czasu i pochłania więcej energii niż przeczytanie czyjejś opinii w internecie. Mylne jest to, że nawet nasze autorytety potrafią radykalnie interpretować podane fakty. Możliwe, że sami po zapoznaniu z nimi, odnieślibyśmy zupełnie odmienne wrażenie i wyciągnęli różne wnioski.
Nie tylko to mnie jednak martwi. Jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Najsmutniejszą rzeczą, dla mnie, związaną z różnymi dyskusjami, nie zawsze jest to, że ludzie czerpią informacje z niesprawdzonych źródeł czy przyjmują opinie innych jako własne - zdarza się przecież, że sama to robię, czasem podświadomie, bądź gdy jakieś są przekazywane mi przez mojego tatę, który jest dla mnie dużym autorytetem. Jednak ciężko przeboleć mi sposób, w jaki prowadzimy najczęściej takie dyskusje. Pół biedy, gdy się z kimś zgadzamy - wtedy również jesteśmy poruszeni, zwłaszcza gdy temat jest trudny, ale jeśli podnosimy głos, to żeby się dobitnie zgodzić. Problem pojawia się, gdy dwie osoby prezentują zupełnie różne stanowiska...
Ludzie mają różnorakie sposoby radzenia sobie z tą sytuacją. Jedni starają się uciąć dyskusję zanim rozpęta się wojna, używając stwierdzeń takich, jak: "No dobrze i tak się nie zgodzimy.", "Ty nie przekonasz mnie, ja nie przekonam Ciebie, więc po co się denerwować?" i innych tym podobnych. Inni są zbyt zaślepieni emocjami i wręcz przekrzykują siebie nawzajem, podając argumenty. Niestety, są też tacy, którzy nie potrafią oddzielić czyjegoś stanowiska od niego samego. Zaczynają obrażać człowieka za posiadanie innych poglądów. Wyzywać od "bezmózgów", "debili", "czarnogrodu" i tym podobnych. Rozmowy tych ludzi są najmniej merytoryczne i najbardziej krzywdzące - nie tylko dla ludzi, z którymi wymieniają poglądy, ale również dla nich samych. Nakręcają się, robią z tematu sprawę osobistą, przez co budują w sobie wewnętrzny gniew i niewasić do drugiego człowieka: najbardziej wyniszczające uczucia.
Przecież to, że ktoś ma inne poglądy polityczne, nie skreśla go jako matki, pracownika czy przyjaciółki. Nie sprawia, że dana osoba jest potworem. Może zgadza się z czymś, co dla Ciebie jest radykalne, ponieważ była w podobnej sytuacji? Przeżywała podobne emocje? A może popiera coś, jedną inicjatywę, ale Ty od razu utożsamiasz ją ze złem całej organizacji, która postuluje więcej niż ten jeden pomysł? Z innej strony po co zatruwać siebie nienawiścią do drugiej osoby? Po co się tak denerwować, "psuć sobie krwi"?
Chciałabym przekazać tylko jedną myśl - szanujmy się nawzajem. Ludzie mogą mieć inne opinie niż my, co wcale nie umniejsza ich wartości. Nikt nie jest nieomylny, my również. Pamiętajmy o tym zawsze, gdy emocje będą chciały brać nad nami górę w konwersacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz