środa, 21 września 2016

Kto powiedział "starość nie radość"?

   Do filmu "Last Vegas" podchodziłam z pewną dozą nieufności, obawiając się humoru znanego z produkcji o podobnym tytule, czyli "Kac Vegas", jednak zostałam miło zaskoczona. Gdyby nie fakt, że film poleciła mi zaufana osoba, nie wiem czy zdecydowałabym się go obejrzeć. Jednak mogę szczerze powiedzieć, że nie żałuję tych 104 minut.
   Film opowiada o czwórce przyjaciół w wieku 60+, którzy jadą do Vegas świętować wieczór kawalerski jednego z nich. Mimo podeszłego wieku panowie wciąż są pełni energii i chęci do zabawy, jednak z racji niego nie znajdujemy tutaj obscenicznego czy też niesmacznego humoru w takich ilościach, jak w innych współczesnych komediach. To w sumie dzięki temu, że bohaterowie przeżyli już sporo, dowiadujemy się wielu życiowych prawd i możemy nawet wynieść jakieś edukacyjne walory z seansu. 
   Bohaterowie zostali wykreowani w taki sposób, że wzbudzają szczerą sympatię widza, jak i pewien szacunek, dzięki swoim poczynaniom. Nie brak tu idealistycznej miłości, refleksji na temat wartości, rodziny. Czyli elementy, które bardzo lubię w filmach, są tutaj wspaniale pokazane. 
   Gorąco zachęcam do obejrzenia filmu wszystkich, którzy mają ochotę się pośmiać, ale nie za bardzo lubią ten współczesny humor pełen wulgaryzmów, sprośności czy innych rażących dość rzeczy. Mogłabym powiedzieć, że polecam go "starym duchem", aczkolwiek mimo zarzucania sobie czasem takiego stanu, nie mogę powiedzieć by to były adekwatne słowa - zwłaszcza patrząc na to, o czym film jest. Jak dla mnie, jest to idealny film, przy którym przyjemnie spędzić wieczór, zwłaszcza po męczącym dniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz