wtorek, 9 stycznia 2018

Bo... do niego warto zaglądać

     Jest pewien blog. Może bardziej jego autor? Moim zdaniem twórczość wspaniała, inspirująca, odnoszę wrażenie, że szczera. On był moją inspiracją. Pokazał mi, że można tak pisać, o wielu różnych rzeczach. Tylko dzięki niemu spróbowałam sama, tylko dzięki niemu mam ten sposób wyrażania w jakiś sposób siebie. A teraz... Odchodzi. Bloga usunął już jakiś czas temu, teksty przechowywał na facebooku, jednak teraz również ich chce się pozbyć. Nie dziwię się jego decyzji, nie mnie oceniać, ale żal jest. Był moment, gdy codziennie sprawdzałam czy jest coś nowego. Był taki, gdy czytałam od początku wszystko. Z moim przeżywaniem każdej emocji zapisanej w tekście miałam wrażenie, że poznaje autora - nie często zdarza mi się takie uczucie, a bardzo je cenię. Wiem, że nie jest prawdziwe, a przynajmniej nie całkowicie. W końcu człowieka nie definiują teksty, które pisze. Ale niewielu autorów potrafiło dotychczas we mnie wzbudzić takie uczucie i to jest piękne!

     Moja pierwsza myśl - o nie! Druga - życzę szczęścia. Dylematem jedynie pozostaje czy to życzenie napisać? Komentarz odpada - z moimi kompleksami, strachem przed byciem ocenianą, zauważaną, już oznaczanie najlepszej przyjaciółki pod głupimi filmikami, żeby ich nie przesyłać, jest szczytem. Zostaje wiadomość prywatna, a jej się boję... 

     Autor przypominał mi momentami kogoś, kogo znam. Kto odgrywał pewną ważną rolę w moim życiu, ale z niej zrezygnował (w sumie nie dziwota). Tym ciężej wbrew pozorom napisać tę jedną wiadomość. Jedno słowo: "Powodzenia!" - czy jest ono takie straszne? Czy coś zmieni? Pewnie nie. Czy doda otuchy? Kto wie? Czy pokaże, że doceniam go jako osobę i życzę jak najlepiej? Może. Nie wiem jak to odbierze, bo mimo tego, co mi się wydaję, nie znam człowieka. Ale wiem, że ten dylemat nie powinien mieć miejsca. 

     Żeby Was dłużej, nieliczni, nie trzymać w niepewności powiem, że mówię o blogu "Sto grzechów". W tym momencie, w którym to piszę, znajdziecie autora na facebooku bądź instagramie. W momencie w którym czytacie nie jestem w stanie tego gwarantować. 

     Autorowi życzę powodzenia całym serduszkiem. Może nawet zbiorę się w sobie, żeby mu o tym napisać. Nie zmienia to faktu, że radzę czytać jego teksty, dopóki jeszcze można. Bo myślę, że można z nich wynieść coś wartościowego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz