czwartek, 22 sierpnia 2019

Bunt!

Przeżywając swój bunt młodzieńczy po 20stce człowiek napotyka na pewne problemy. No... przynajmniej ja. 

Znam swoje ograniczenia.

Znam skutki swoich działań.

Potrafię się powstrzymać przed czymś, co przyniesie więcej szkody, niż pożytku.

Otoczenie jest raczej "wyszalane", preferuje spokojny styl życia. 

W tygodniu ludzie mają"studia", bądź "pracę", więc coraz ciężej się umówić, zwłaszcza na spontan.

Odkąd przeczytałam, że bunt młodzieńczy jest ogromnie ważnym etapem rozwojowym dojrzewającej jednostki, nie potrafię przestać myśleć o tym, że czegoś mi brak. W sumie może potrafię, gdy ostatnio odkrywam ten "bunt" jako niezbyt miłe zjawisko, polegające na częstszym wkurwie, gdy w grę wchodzi moja niezależność, bądź nawet przyziemna kwestia jedzenia. Problem leży też w dysonansie pomiędzy dorosłością a samodzielnością - wciąż, mimo chęci, nie odciągam tego drugiego. A irracjonalne przeczucie, że bez jednego nie ma drugiego, powoduje tym większą frustrację. 

Nie sądzę by to nie był czas na bunt. W końcu każdy dobry. Ale trzeba umiejętnie to rozwiązać. Czy to robię... nie wiem. Ale jakie to ma znaczenie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz