środa, 21 października 2015

"Brzydula!", czyli jaki komplement dla dziewczyny.

Witam.
     Czy tylko ja bardzo nie lubię oglądać filmów opartych na książkach, które przeczytałam? Kiedy skończę jakąś powieść, to staram się nie oglądać jej kinowych wersji. Dlaczego? Ponieważ zwykle rozczarowują mnie one pomijając pewne fakty, czy też zmieniając różne zdarzenia. Jest bardzo niewiele filmów, które obejrzałam przed przeczytaniem książki. Jednym z nich był "Trzy metry nad niebem", o którym będzie dzisiejszy post. Recenzje książki napisałam w kwietniu tego roku, film obejrzałam parę miesięcy wcześniej. Nie zapowiadał się dobrze, zwłaszcza, gdy pierwszą "romantyczną" sceną był okrzyk głównego bohatera, który nazywał dziewczynę brzydulą... Ale zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami po przeczytaniu książki.


Najpierw obejrzałam film, dopiero potem przeczytałam książkę. Szczerze powiedziawszy pierwsza scena ekranizacji nie przypadła mi do gustu, lecz w miarę oglądania coraz bardziej przekonywałam się do tej produkcji, a po skończeniu go płakałam jak bóbr narzekając na całą fabułę, która potrafiła mnie tak roztkliwić. Od razu zapisałam książkę na mojej liście „do przeczytania”.
Pierwszy rozdział książki za mną, a ja byłam tak załamana, że poważnie myślałam, czy jest sens kontynuować. Ale przypomniałam sobie, jak było z filmem i brnęłam dalej. Muszę szczerze przyznać, że gdybym nie obejrzała wcześniej ekranizacji, to chyba bym nie dotrwała do końca powieści. Oczywiści zakończenie wywołało u mnie podobne emocje, mniejsze, ponieważ wiedziałam, co się stanie, ale wciąż były, gdyż czytałam opisy reakcji postaci na wydarzenia. Co się stało na końcu, nie powiem, żeby nie zdradzić wam wszystkiego ;-) . Plusem tej książki jest fabuła, ale tylko wtedy, jeżeli ktoś lubi historie miłosne bądź jest tak samo niepoprawnym romantykiem/ romantyczką jak ja. Tyle potrafiłam zanotować jedynie, na plus tej książce. Już po pierwszym rozdziale rzucają się w oczy takie rzeczy, jak przywiązywanie wielkiej uwagi do marek (serio, musiałam chwilę pomyśleć o czym autor pisze wymieniając, że chłopak ubrany był w levisy, adidasy i stał obok vespy ;_; ), przeskoki w rozmowach takie, że trudno się połapać, kto komu co opowiada, ogólnie panujący chaos w narracji. Przemiany psychologiczne bohaterów są dziecinne, tak samo jak język w pewnych momentach. Momentem kulminacyjnym mojego niedowierzania w styl tej książki, był fragment: „ Babi siada naprzeciwko matki. Przychodzi Daniela i zajmuje miejsce obok. Babi nalewa sobie kawy, potem mleka i wsypuje trochę słodzika. Daniela też nalewa sobie kawy, potem mleka, ale dodaje cukier trzcinowy. Każda ma swoje przyzwyczajenia, swoje miejsce, swoją filiżankę.”. W pewnym momencie nawet zastanawiałam się, czy to z moim tłumaczeniem nie jest przypadkiem coś nie tak, aczkolwiek w internecie znalazłam tylko takie...
Być może to, że ta książka nie spełniła moich oczekiwań, jest wynikiem emocji wywołanych przez film, aczkolwiek błędy językowe są namacalne. Zdziwiły mnie również opisy realiów, tego co się dzieje wśród młodzieży włoskiej, gdzie dziewczyna jest okryta hańbą, gdy chłopak zobaczy w jej ręce tampon.
Reasumując powyższe rozważania, jeżeli ktoś chce poznać historię opisaną przez Federico Moccia, lepiej niech obejrzy film.


 "Jednego jest pewny. Tamten nie może jej kochać tak jak on, nie może jej wielbić w taki sposób, nie jest w stanie dostrzec jej wdzięcznych ruchów ani tych szczególnych znaczków na jej twarzy. Jakby to tylko jemu było dane widzieć prawdziwy kolor jej oczu i poznawać smak jej pocałunków. Nikt nigdy nie potrafi zobaczyć w niej tego, co widziałem ja, myśli: Tamten najmniej. Tamten realny, surowy, niepotrzebny, materialny. Tak go postrzega, niezdolnego by ją kochać, pożądającego tylko jej ciała, niebędącego w stanie zobaczyć jej prawdziwej, zrozumieć, docenić. Tamten nie będzie się cieszył z jej uroczych kaprysów. Nie pokocha jej małej rączki jej poobgryzanych paznokci, jej stóp tłuściutkich, tego drobnego piętna ukrytego, choć nie tak bardzo. Może nawet je dostrzeże, ale na pewno nie pokocha. Na pewno nie w ten sposób."
Federico Moccia "Trzy metry nad niebem" ("Tre metri sopra el cielo")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz