Witam.
Dzisiejszy post będzie dotyczył popularnej nie tak dawno serii napisanej przez panią E. L. James. Recenzję tej książki napisałam na początku tego roku:
Książka, która ostatnio wzbudza wiele kontrowersji i sprzecznych opinii czytelników. Przeczytałam całą trylogię bardzo szybko, gdyż jest napisana bardzo prostym językiem. Ale sposób w jaki ten język jest używany... Autorka nie zważa na to, gdzie znajduje się jej bohaterka – potrafi w jednym akapicie opowiadać o tym, jak to Anastasia rozmawia z sekretarką, żeby w następnym zdaniu napisać, że dziewczyna weszła do sypialni w swoim własnym mieszkaniu. Co z tego, że przed sekundą znajdowała się na drugim końcu miasta?Jak wielu internautów wytknęło pani James, główna bohaterka co chwile powtarza te same zdania, wzdycha i się czerwieni. Podniecający a nawet "niesamowicie podniecający" Grey dotyka ją "tam na dole". Anastasia opowiada o stosunku oraz o swoich narządach, jakby była skrępowaną pięciolatką. Ogólnie styl i sposób, w jaki autorka napisała tą książkę woła o pomstę do nieba...Jednak przeczytałam wszystkie trzy części od początku do końca. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – postacie. To, w jaki sposób pisarka pokazała zawiłości w psychice Christiana i relację między Greyem a Anastasią, sprawiło, że chciałam się dowiedzieć więcej o ich losach i poznać ich lepiej. Moim zdaniem postacie zostały wykreowane w bardzo dobry sposób, może były monotematyczne i oboje zdawali się być nimfomanami, to w rozmowach pomiędzy nimi, w ich relacjach, zachowaniach i stosunku do siebie nawzajem, znalazłam większy sens (mam tylko nadzieję, że on naprawdę tam jest ;-) ).
W czerwcu za namową koleżanek obejrzałyśmy film. Ogólnie nie lubię filmów na podstawie książek, ponieważ nigdy nie pokazują tego samego, nie ujmują wszystkiego, co chciałabym. Jednak ta ekranizacja przeszła samą siebie. Trudno było odnaleźć tę fabułę (już w książce ciężką do zauważenia) jeśli nie czytało się powieści. Film praktycznie był zlepkiem sytuacji. Relacje Christiana i Any były bardzo powierzchowne, skoncentrowane na popędzie.
Nie mogę całkowicie skrytykować filmu. Były sceny, które mi się podobały. A już na pewno nie mogę powiedzieć złego słowa o ścieżce dźwiękowej - piosenki napisane do filmu w większości przypadły mi do gustu.
Ostatecznie ciężko mi stwierdzić, co mam sądzić o tym filmie. Kobieta znalazła temat, który zainteresował masę ludzi, więc ma własny sposób na sukces. Nie powiem, żeby jej dzieło było piękne czy chociaż dobrze napisane, aczkolwiek można odnaleźć przyjemność czytając je. Z jednej strony postacie, których kreację lubię do dziś, z drugiej bezsensowne teksty, nagłe zmiany miejsca akcji i powtarzające się sceny seksu opisywane za pomocą takich samych epitetów.
Na koniec mała rada - jeśli udacie się do kina na to, czy też na dalsze części uważajcie: ludzie często nie mogąc się opanować, gdy na ekranie pojawiają się sceny seksu, zaczynają dość głośno chichotać, czy też szeptać teatralnie do siebie żenujące uwagi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz