Witam!
Dzisiaj pragnę poruszyć temat, który z pewnością wzbudza wiele kontrowersji wśród osób w każdym wieku, a mianowicie chcę przedstawić artykuł, który w 1 klasie liceum napisałam na religię. Praca opiera się na wspaniałym, moim zdaniem, filmie pt. : "Bóg nie umarł".
Życzę miłej lektury.
"Co z tą wiarą?"
Zapewne każdy z nas zadawał sobie kiedyś pytanie: jak wierzę?
Jaka jest ta moja wiara? Może było one związane z przemyśleniami
po niedzielnym kazaniu, może z obejrzanym filmem lub świadectwem,
może z poznaniem nowych ciekawych ludzi. W naszym życiu Bóg nie
zawsze jest obecny. Często jest tak, że spotykamy się z Nim na
niedzielnej mszy, a potem przez kolejne dni nie mamy z Nim
styczności. W pewnym momencie życia człowiek zastanawia się czy
taka wiara ma jakiś sens, jeśli nie ma odzwierciedlenia w
codzienności. Dla mnie takim momentem było obejrzenie na lekcji
religii filmu pt. „Bóg nie umarł”.
Film
opowiada historie paru osób, które przeżywają przygody związane
z wiarą. Sytuacje te bardzo dobrze obrazują różne sposoby
wyznawania wiary, jak również problemy z tym związanie.
Jednym
z głównych bohaterów opowieści jest student pierwszego roku
prawa, Josh Wheaton, który zapisał się na wykład z filozofii do
profesora Jeffreya Radissona. Na pierwszych zajęciach wykładowca
kazał wszystkim studentom podpisać się pod stwierdzeniem „Bóg
umarł” w celu pominięcia zajęć z tego zakresu, uznając je za
bezsensowne, gdyż był przekonany, że skoro Boga nie ma, to nie ma
również potrzeby uczenia się o nim. Josh, jako
jedyny ze studentów nie zrobił tego, ponieważ
był chrześcijaninem i wiedział, że Bóg nie umarł. W
związku z taką sytuacją, profesor filozofii powiedział, że
student ma dwa wyjścia: przekonać większość grupy, że Bóg nie
umarł lub podpisać się pod stwierdzeniem, że jest On martwy. W
pierwszym przypadku, gdyby nie
udało mu się zmienić zdania grupy, Josh nie dostałby
zaliczenia z filozofii, a profesor Radisson zrobiłby wszystko, aby
uniemożliwić mu również dostanie tytułu naukowego z prawa.
Chłopak
był w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony miał rodzinę i
dziewczynę, którzy mówili mu, żeby nie zadzierał
z profesorem, bo tym samym stawia na szali swoją całą
przyszłość, a z drugiej wewnętrzne przekonanie, że powinien
bronić Boga i swojej wiary, bo jeśli on tego nie zrobi, to kto inny
się tego podejmie? Koniec końców zdecydował się bronić swoich
przekonań, na co miał 20 ostatnich minut podczas trzech zajęć.
Josh mimo przeciwności losu, dziewczyny, która
go opuściła, zaniedbania innych przedmiotów i groźby
utraty możliwości studiowania prawa wytrwale przekonywał swoich
rówieśników, że Bóg istnieje. Podczas ostatniej przemowy
udowodnił nawet, że profesor Radisson również wierzy w Boga,
ponieważ dowiedział się,
że mężczyzna darzy Go nienawiścią. Zapytał wtedy: „Jak
można nienawidzić kogoś, kto nie istnieje?”.
Kolejną
intrygującą osobą jest sam profesor filozofii, zażarty przeciwnik
Boga. Motywem jego uczuć było to, że gdy miał dwanaście lat,
jego gorliwe modlitwy nie uchroniły jego matki od śmierci po
długiej walce z nowotworem. Opowiadając tę historię użył słów:
„W Boga, który na to pozwala, nie warto wierzyć”. Jego historia
była inspiracją dla Josha, który ostatni wykład postanowił
poświęcić pytaniu, dlaczego Bóg pozwala na zło. Chciał tym
samym w pewien sposób pomóc Jeffreyowi w zrozumieniu powodów
śmierci matki, pomimo jego żarliwej modlitwy.
Profesor
miał również świadectwo wiary w innej osobie – swojej partnerce
Minie. Dziewczyna była głęboko wierzącą chrześcijanką, która
zostawiła go, ponieważ obrażał ją, gdy była mowa o jej wierze.
Ostatecznym
momentem zmiany w życiu profesora, była jego śmierć, która
przedwcześnie nastąpiła, gdy potrącił go na pasach samochód.
Opatrzność sprawiła, że niedaleko stał samochód, którym
jechali dwaj pastorzy. Wielebny Dave rozmawiając z nim tuż przed
śmiercią odpuścił mu grzechy i był świadkiem jego nawrócenia.
Wyżej
wymienieni pastorzy również są ciekawymi postaciami tego filmu.
Ich wyjazd na urlop na Florydę nie udawał się przez to, że
samochody odmawiały im posłuszeństwa. Jest to przykład działania
Opatrzności Bożej, ponieważ za każdym razem, kiedy nie udawało
im się wyjechać, przychodziła kolejna osoba potrzebująca pomocy.
Wielebny Dave miał bardzo dużo pracy w tym okresie pomagając nie
tylko Jeffreyowi, ale również Minie, Joshowi, czy Ayishy, która
urodziła się w muzułmańskiej rodzinie i została wyrzucona z domu
przez ojca, za wiarę w Jezusa.
Dziewczyna mimo agresji ze strony rodziciela nie przyznała mu racji,
że jego bóg jest jedynym prawdziwym stwórcą świata.
Drugi
duchowny, Wielebny Jude, był misjonarzem i przyleciał na urlop.
Jego postawa była bardzo pokrzepiająca – zawsze zachowywał
pogodę ducha, nawet gdy Dave zaczynał się denerwować z powodu
przeciwności losu, związanych z ich wyjazdem. Mężczyźni często
powtarzali dialog:
„-
Bóg jest dobry.
- Przez cały czas.
- A przez cały czas?
- Bóg jest dobry”,
który
był pozytywnym akcentem zwłaszcza wtedy, gdy nie wszystko szło po
ich myśli.
Jedną
z głównych postaci w filmie była również młoda kobieta pisząca
blog „Nowa lewica”, Amy, która prowadziła wywiady z wieloma
osobami, na przykład. z tymi, którzy pokazywali ludziom swoją
religię. Gdy zachorowała na raka, jej chłopak ją zostawił. Była
całkowicie załamana. Poszła przeprowadzić wywiad z chłopakami z
zespołu The Newsboys, którzy śpiewali o Bogu i w ten sposób
szerzyli swoją wiarę. Gdy artyści dowiedzieli się o problemach
dziewczyny, starali się jej pomóc poprzez rozmowę, a na koniec
wspólną modlitwę.
W
filmie pokazane były także inne historie, które obrazowały to,
jak działania wcześniej opisanych przeze mnie bohaterów, zmieniły
ich życie. M.in. taką postacią był Martin – student pierwszego
roku z Chin, który pod wpływem słów Josha zaczął wierzyć w
Boga. Inną taką osobą był Marc, mężczyzna, który rozstał się
z Amy. Gdy odwiedzał swoją matkę, która była bardzo chora i nie
pamiętała prawie nic, usłyszał od niej słowa: „Czasami diabeł
pozwala ludziom nieść życie bez kłopotów, bo nie chce by żyli z
Bogiem”, które były odpowiedzią na jego pytanie, dlaczego ona
jest chora, chociaż była najlepszą osobą, jaką znał, a on, mimo
że jest najgorszą osobą, ma wszystko i nie ma powodów do
narzekania.
Moim
zdaniem film ten jest bardzo wartościowy, ponieważ skłania
odbiorcę do refleksji dotyczących jego własnej wiary i jej
wyznawania, jak również pokazuje, że mimo wszelkich trudności
wiara jest wielkim oparciem dla człowieka. Pokazuje on również jak
działa Opatrzność Boża i Duch Święty – może te działania
nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ale sytuacje, które nas
spotykają mają jakiś sens i cel, chociaż nie zawsze go rozumiemy.
Opowiedziane
sytuacje pokazują bardzo wiele różnych sposobów wyznawania i
świadectwa wiary. Cechą łączącą opisane przeze mnie postacie
jest pewność wyznawanych poglądów i wielka odwaga w szerzeniu
ich, mimo nawet wielkich przeciwności. Współcześni chrześcijanie,
których tak wielu każdy z nas ma w swoim otoczeniu, rzadko dają
się rozpoznać poprzez swoje czyny. Niewiele osób ma okazję by
bronić wiary, a bez niej nie widzą potrzeby świadczenia o niej
codziennym życiem.
Tak
często mówi się o głoszeniu Ewangelii, o świadczeniu o Dobrej
Nowinie swoim własnym życiem. Ludzie wierzący powinni być
rozpoznawalni. Powinni pokazywać, że mają Boga na pierwszym
miejscu w swoim życiu. Ale tak naprawdę, ilu z nas może tak o
sobie powiedzieć? Jak wiele osób zaprosiło Boga do swojej
codzienności i w niej z Nim żyje?
Rozważając
ten problem szybko człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym, ile
osób wierzy? W kościołach widzimy ludzi dookoła, ale wielu z nich
chodzi do kościoła z przyzwyczajenia, bo tak chce rodzina, czy z
jeszcze innych powodów. Rozglądając się widzimy, że wielu jest
rozproszonych, a tylko nieliczni skupiają się i przeżywają
Eucharystię. Ale dlaczego my się rozglądamy? Czy nie jesteśmy
przypadkiem w tym kościele tak samo, jak część osób z
przyzwyczajenia? Jak przeżywamy mszę świętą? Czy jest ona naszym
jedynym kontaktem z Bogiem w ciągu całego tygodnia?
Teraz
postawmy się w sytuacji Josha. Kto z nas by bronił wiary, zamiast
po prostu napisać te słowa, nawet w nie nie wierząc, byle by mieć
spokój. Jak często nie oponujemy, gdy ktoś stara się ośmieszyć
naszą wiarę, albo ją znieważyć? Czy stwierdzamy, ze nie ma sensu
się kłócić, ja wiem swoje, przecież i tak nie uda mi się
jego/jej przekonać? A może właśnie nasze świadectwo, parę zdań,
słów, może pomóc drugiej osobie odnaleźć Boga? Co, jeśli
jesteśmy jedyną nadzieją dla otaczających nas ludzi, na poznanie
Jezusa? To była jedna z motywacji Josha. To powinna być nasza
motywacja do obrony wiary i przekazywania jej dalej.
Bardzo
wielu młodych ludzi mówi teraz, że nie wierzy w Boga. Coraz więcej
mówi, że są ateistami. Ale czy jeżeli widzieliby wokół siebie
osoby wierzące, których wiarę widać w życiu, to czy nie
zostaliby skłonieni do refleksji nad zmianą swojego postępowania?
Często myślą, że jest to niemodne, dobre dla starszych ludzi,
nieaktualne. Trzeba pokazywać, że wcale tak nie jest. Mówienie o
wierze i życie w niej, pokazywanie jej zalet, jest zadaniem nie
tylko kościoła czy księży. To powinno być misją każdego
człowieka, ponieważ szerzenie świadectwa o Jezusie jest powołaniem
każdej wierzącej osoby. Jeśli my będziemy pokazywać swoim
życiem, że Bóg jest wspaniały i z Nim żyje się najlepiej, to
przekonamy innych, by też spróbowali żyć wraz z Nim.
Inną
sytuacją jest to, że każdego czasem dopada zwątpienie. Myśli, że
to wszystko nie ma sensu lub neguje dobro Boga, patrząc na
otaczające go zło. Wtedy należy sobie przypomnieć o największym
darze Stwórcy dla człowieka – wolnej woli. Ludzie sami podejmują
decyzje, które kształtują nasz świat. To prawda, że Bóg czasem
podpowiada poprzez intuicje pewne rzeczy, lub też Opatrzność
działa, na przykład tak jak w filmie, ale to wszystko tylko i
wyłącznie za zgodą człowieka. Jeśli ktoś zaprosi Boga do
swojego serca, to On będzie działał w jego życiu.
Może
warto w chwilach słabości powtarzać sobie słowa dwóch duchownych
z wyżej przytoczonego filmu:
„-
Bóg jest dobry.
- Przez cały czas.
- A przez cały czas?
- Bóg jest dobry”
Hej ,weszłam na twojego bloga bo coś mi mówiło że spotka mnie tu coś ciekawego no i mam. Ten film ogladałam niedawno ,szczerze przyznam że bardzo byłam zła na profesora który nażucał swoje zdanie innym. Ale to mi troche przypomina wielu ludzi którzy tak samo chcą nażucać swoje zdanie o religii w życiu. Niestety mimo że Bóg pozwolił nam decydować o tym w co wierzymy. To ludzie którzy uważają się za jego wysłanników często nie pozwalają nam na wybór. Ja sama kiedyś miałam kryzys wiary. Ale szybko sie pozbyłam tego uczucia no bo w coś trzeba wierzyć no nie ? :-D Denerwują mnie osoby które uważają że jak przestał ich boleć palec to znaczy że Bóg im go uzdrowił. . . nawet nie komentuje tego .Nawet nie wiedziałam że ten komentarz będzie taki poważny :-D Bardzo mnie zainteresowałaś tym wpisem napewno zostane na dłóżej i będę obserwować :-D i oczywiście poczytam inne twoje wpisy :-*
OdpowiedzUsuńWitaj! :)
UsuńBardzo się cieszę, że zainteresowałaś się moim blogiem. Naprawdę, wydałam z siebie taki nienaturalny pisk zachwytu, jak zobaczyłam Twój komentarz!
Mam bardzo podobne odczucia, jeśli chodzi o wiarę. Sama też przeżywałam i w sumie przeżywam kryzysy, ale nie tyle wiary w Boga ile w Kościół i jego prawa... Osobiście też denerwuje mnie zachowanie tych wszystkich, którzy uważają się za nieomylnych w interpretacji Bożych zasad...
Mam wielką nadzieję, że reszta moich wpisów także Cię zainteresuje/zainteresowała ;) oraz, że zostaniesz ze mną na dłużej
Pozdrawiam serdecznie!