Witam!
Dzisiaj chciałabym powrócić do poruszanego już przeze mnie tematu serii pani E. L. James. 10 września była polska premiera jej nowej książki, pt. "Grey", która opowiada dokładnie tą samą historię, co "50 twarzy Grey'a", tyle że z perspektywy tytułowego Christiana Greya. Tydzień po premierze zainteresowałam się tą pozycją i muszę przyznać, że zauważyłam wyraźną poprawę krytykowanego przeze mnie stylu pisania pani James, który z części na część jest coraz bardziej poprawny.
W tej powieści nie znajdziemy określeń typu "tam na dole", czy jakiegokolwiek skrępowania przy nazywaniu ciała. Christian nazywa rzeczy po imieniu, czasami nawet w dość wulgarny sposób. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że nie ma czegoś, do czego się przyczepie. W tym przypadku jest to "mhrook", o których Christian wspomina co chwilę. Mówi o sobie, że jest potworem, ma mroczną duszę, umysł i serce. Nie myślcie jednak, że przyczepiam się do tego dla zasady. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby autorka użyła tego przymiotnika raz, w odniesieniu do wszystkich tych rzeczy. Ale Christian mówi o "mroku" zdecydowanie zbyt często według mnie.
Ta powieść podoba mi się jednak o wiele bardziej niż poprzednie części serii. Nie ukrywam, że uwielbiam Christiana, a widzenie świata jego oczami jest według mnie o wiele ciekawsze niż spojrzenie wiecznie niezdecydowanej Any. Książka pozwala poznać Christiana, jego myśli, zachowania, wpływ ukochanej. Bardzo wiele możemy się dowiedzieć o bohaterze historii dzięki jego snom, które są wspomnieniami lub krótkim retrospekcjom. Widzimy jak wyglądało jego życie przed adopcją przez Grey'ów, późniejsze lata dzieciństwa z Eliottem, potem również Mią. Możemy poznać jego relacje z Eleną i Leilą. Zdajemy sobie sprawę skąd się bierze jego "popieprzenie na pięćdziesiąt sposobów" i jakie wydarzenia miały na nie wpływ.
Rzeczą, która trochę mi przeszkadzała, jest wykreowanie Christiana na nimfomana, który praktycznie cały czas myśli o seksie, oczyma wyobraźni widzi różne "scenariusze", które chce przerobić z Aną. Prawdę mówiąc w początkach tej historii, gdzie było najwięcej scen seksu opisanych, najbardziej mi to przeszkadzało, gdyż pokazywało to, że ich relacje opierają się wyłącznie na seksie i nawet za bardzo siebie nie znają, nie rozmawiają ze sobą. Czasem Ana zadaje jakieś pytania, aczkolwiek traktujący seks jako broń i obronę Christian zbywa je stosunkiem. A czy to w ogóle możliwe, żeby 27 - letni mężczyzna tak często się podniecał różnymi drobiazgami?
Podsumowując mój wywód odnoście tej powieści, dochodzę do wniosku, że podoba mi się o wiele bardziej patrzenie na tą historię z perspektywy skomplikowanego Grey'a, patrząc na świat jego oczami, poznając jego myśli i przeszłość, niż skrępowanej, niezdecydowanej Anastasii. Książkę polecam gorąco, jeżeli ktoś chce poznać tę historię, to bardziej niż części z perspektywy Any.
Na koniec chciałabym się podzielić z Wami piosenką z filmu, która bardzo mi się podoba:https://www.youtube.com/watch?v=OrHds_IL6ZA
(czy tylko mnie dziwi zielone oko na okładce, skoro Christian miał szare, a Ana niebieskie?)
" Przed oczami staje mi ostatni miesiąc: jej wtargnięcie do mojego gabinetu, skrępowanie w Clayton's, jej dowcipne, złośliwe maile, jej niewyparzona buzia... jej śmiech... jej krnąbrność, jej odwaga - i uświadamiam sobie, że podobało mi się to wszystko, podobała mi się każda jedna spędzona z nią minuta. To, jak mnie złościła, rozpraszała, śmieszyła, jak była zmysłowa i cielesna - tak, podobało mi się wszystko. Odbywaliśmy razem niezwykłą podróż oboje - a ja z całą pewnością."
E. L. James "Grey"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz